Wstyd, kompromitacja, blamaż, porażka - takie określenia przewijają się teraz najczęściej w mediach społecznościowych. I nie ma się co temu dziwić, bowiem reprezentacja Polski w piłce nożnej znów dostała od rywali bolesną lekcję futbolu. W niedzielny wieczór (10.09) nasze Orły poległy 0:2 w starciu z Albanią i po raz kolejny piłkarze musieli mierzyć się z ostrą krytyką. Oberwało się wszystkim zawodnikom na czele z Robertem Lewandowskim. Mało tego, wielu ekspertów dobitnie podsumowało również ostatnie miesiące pracy Fernando Santosa. Pojawiły się głosy, że Portugalczyk powinien szybko pożegnać się z drużyną. Sam selekcjoner w rozmowie z dziennikarzem "TVP Sport" nie krył poirytowania tym tematem. Pytanie o przyszłość na stanowisku głównego trenera polskiej kadry wyprowadziło go z równowagi. "Już to wyjaśniłem. Co jest niezrozumiałe w tej wypowiedzi? Tak naprawdę wszystko jest w rękach federacji, która może będzie ze mną rozmawiać, ale to nie jest odpowiedni moment. Ja jestem do pełnej dyspozycji związku" - zaznaczył 68-latek. Kamil Grosicki szczery do bólu. "Każde zgrupowanie może być ostatnim" Posada Fernando Santosa zagrożona? Asystent trenera reaguje na doniesienia Grzegorz Mielcarski to postać dobrze znana polskim kibicom. Były piłkarz przed laty występował na boisku z orzełkiem na piersi, a w swoim dorobku ma srebrny medal wywalczony na igrzyskach olimpijskich w 1992 roku. Po zakończeniu kariery nie odsunął się od futbolu. Wręcz przeciwnie. Został asystentem selekcjonera i w zespole jest odpowiedzialny za komunikację między portugalskimi trenerami, a "Biało-Czerwonymi". Patrząc po ostatnich wynikach kadry i aferach z PZPN, 52-latek ma teraz zapewne dużo pracy. Po meczu z Albanią został zapytany o porażkę piłkarzy i sytuację szkoleniowca. Co ciekawe, emerytowany zawodnik nie zamierzał długo rozwodzić się na temat tego, co działo się na boisku. Sytuacja naszych Orłów w eliminacjach mistrzostw Europy po porażce z Albanią jest bardzo trudna. Na półmetku podopieczni Santosa zajmują dopiero czwarte miejsce w grupie E. Kolejne "gromy" spadają na kadrę. "Niewiarygodne, co pokazuje. Nie wiadomo, o co chodzi"