- Miałem kryć Vuczinicia, już od dawna wiedziałem, że to klasowy zawodnik, który nie potrzebuje wiele miejsca, ani czasu, żeby stworzyć zagrożenie dla bramki. Wiedziałem, że szczególnie na jego stadionie z upilnowaniem Mirko będę miał problemy, więc ten jeden zdobyty punkt jest naprawdę OK - komentował spotkanie Kamil Glik, który grając w Toriono ma okazję obserwować zmagania derbowego rywala Vuczinicia, który jest groźną bronią Juventusu. Większość pojedynków z Mirko nasz Kamil wygrał. Zagapił się tylko w jednym momencie. - Wiem, że nie upilnowałem Vuczinicia w momencie, w którym strzelił nam gola, ale akurat wtedy Czarnogórcy wyblokowali mnie i nie mogłem nic zrobić. Podejrzewam, że przyjdzie czas, aby tę sytuację przeanalizować i nie powtarzać jej w przyszłości. Szkoda, że padła ta bramka, bo mogliśmy wygrać - uważa Glik. Nasz stoper uważa, że sędzia śmiało mógł przerwać mecz, gdy na trybunach doszło do incydentów zagrażających zdrowiu piłkarzy. - Zanim spadła petarda w pobliżu Przemka Tytonia, doszło do trzech, czy czterech incydentów czarnogórskich kibiców i gdyby sędzia postanowił przerwać mecz, w efekcie czego dostalibyśmy walkowera, nie pomyliłby się. Natomiast cieszy fakt, że zdobyliśmy jeden punkt na boisku rywala i z tego możemy być zadowoleni - zaznaczył Kamil. - Robiłem wszystko, aby w meczu z Czarnogórą zaprezentować się dobrze, by na stałe mieć miejsce w wyjściowym składzie. Ale to już sprawa trenera, czy wyjdę na mecz z Mołdawią. Przed wtorkowym meczem musimy się zregenerować. Jesteśmy faworytami, ale to nie będzie spacerek - podkreśla nasz piłkarz. Z Podgoricy Michał Białoński