Starcie z Chile było ostatnim testem dla kadrowiczów Czesława Michniewicza przed wylotem do Kataru. Do samolotu reprezentanci wsiądą w czwartek, a pierwszy mecz rozegrają we wtorek. Polska - Chile: Kamil Glik oszczędzany W spotkaniu z Chile selekcjoner postawił na częściowo rezerwowy skład. Ani na minutę na boisku nie pojawił się na przykład Robert Lewandowski. Inny z filarów kadry - Kamil Glik - rozegrał natomiast 45 minut. Nie wynikało to jednak z jakichkolwiek problemów zdrowotnych, a raczej z profilaktyki. - Czuję się dobrze, przez ostatnie 2-3 tygodnie trenowałem w klubie na 100%. Mogłem zagrać co najmniej jedno więcej spotkanie ligowe, ale nie chciałem podejmować ryzyka, wolałem być w pełni zdrowy, przyjeżdżając na zgrupowanie kadry. Trener Cannavaro w pełni popierał tę decyzję, sam mi zresztą doradzał, abym odpuścił jeden czy dwa mecze w lidze, żeby jak najlepiej przydać się reprezentacji - zdradził Glik. Po meczu doświadczony defensor został także zapytany o to, czy Chilijczycy dobrze wczuli się w rolę Meksykanów. W założeniu PZPN-u drużyna z Ameryki Południowej miała stylem gry przypominać właśnie naszych pierwszych grupowych rywali. - Przyznam szczerze, że nie oglądałem jeszcze meczów Meksyku. Będziemy mieli na to czas w Katarze, każdy z nas dostanie przygotowane wideo. Na pewno będziemy znali wszystkie szczegóły na temat rywali - zapewniał piłkarz. Na koniec Glik odniósł się do mało napompowanego w tym roku balonika oczekiwań. W ostatnich latach wokół kadry presja była znacznie większa. Teraz jest inaczej. - Im bardziej wiatr wieje w oczy tej reprezentacji, tym być może dla nas lepiej. W poprzednich latach było inaczej, balon oczekiwań był dużo większy. Lubię sytuacje, w których nikt nie ma w stosunku do nas wielkich oczekiwań, a my możemy później pokazać swoją jakość - zakończył obrońca. Polacy, oprócz Meksyku, zmierzą się w grupie także z Arabią Saudyjską i Argentyną. Jakub Żelepień, Interia