Z wielkimi nadziejami, a jeszcze większym zaangażowaniem Polacy przystąpili w czwartek do rywalizacji ze Szkocją w ramach 1. kolejki Ligi Narodów. Choć rywal wskazywany był jako faworyt, podopieczni Michała Probierza zdawali sobie sprawę, że zdecydowanie jest w ich zasięgu. W końcu Biało-Czerwoni na Euro 2024 zaprezentowali się w dużo bardziej wymagającej grupie o niebo lepiej. A zakończyli turniej z takim samym dorobkiem punktowym. Rewelacyjny początek meczu w Glasgow. Polacy potrzebowali 9 minut Z perspektywy Michała Probierza trudno było sobie wymarzyć lepszy początek meczu. Polacy już w 9. minucie wyszli na prowadzenie, a w objęciach kolegów utonął Sebastian Szymański. Gracz Fenerbahce otrzymał przed polem karnym podanie od Lewandowskiego i przymierzył na tyle celnie, że piłka po odbiciu od słupka wpadła do siatki. Wyraźnie spóźniony z interwencją był Angus Gunn. Polacy czekali na mecz, a trener rywali ogłasza. Zaskakujące słowa o kadrowiczach Probierza Radość z prowadzenia niestety nie trwała długo. Wystarczył jeden stały fragment, nieupilnowany w polu karnym rywal i zrobiło się 1:1. Scott McTominay urwał się obrońcom i trafił do siatki, ale na nasze szczęście doszło w tej sytuacji do zagrania ręką. Bramka nie została uznana. Słabo dysponowany tego dnia był Jakub Kiwior, który popełniał błąd za błędem. Pomyłka z 36 minuty mogła skończyć się jednak fatalnie. Szkoci odebrali mu w łatwy sposób piłkę i jedynie skuteczna interwencja Marcina Bułki uchroniła nas od straty gola. Na kilka minut przed końcem 1. połowy w indywidualnej akcji błysnął Nicola Zalewski. Gracz Romy ruszył odważnie w pole karne, a jego rajd przerwał faul Ralstona. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, a problemów z trafieniem nie miał Robert Lewandowski. Gol 31 sekund po zmianie stron. Koszmarne 45 minut Polaków Kompletnie nieprzygotowani na drugą połowę meczu w Glasgow wybiegli Polacy. Rywale potrzebowali jedynie 31 sekund, żeby strzelić gola kontaktowego. Po zamieszaniu w polu karnym futbolówka spadła pod nogi Billy'ego Gilmoura, a ten oddał uderzenie na tyle silne, że przeleciało pod ręką Marcina Bułki. Kuriozalne sceny na hymnie Polski. A to nie koniec. Opanowaliśmy "piekło" Bliski dubletu w 59. minucie był Sebastian Szymański. Pomocnik urwał się rywalom, oddał kolejny mocny strzał z dystansu i tym razem zabrakło centymetrów. Widać w nim było jednak ogromną chęć do gry. Niestety to rywale cieszyli się niedługo później z gola. Po składnej akcji do siatki trafił Scott McTominay, a Polacy roztrwonili dwubramkowe prowadzenie. Rywale wyraźnie byli na fali, a kolejne zmiany Michała Probierza sugerowały, że gramy już na utrzymanie remisu. Nicola Zalewski bohaterem Biało-Czerwonych. Gol w doliczonym czasie gry przesądził o wygranej Dodatkowo obawy wywołał stan zdrowia Roberta Lewandowskiego. W okolicach 70. minuty kapitan reprezentacji Polski usiadł na murawie, a po chwili został zmieniony przez Adama Buksę. Końcówka zdecydowanie należała do gospodarzy, ale na szczęście Ci więcej bramek już nie strzelili. Remis 2:2 z perspektywy Michała Probierza zdecydowanie był rozczarowujący. Na szczęście na nim się nie skończyło. Kibice powoli szykowali się już do opuszczenia stadionu, a to nie był koniec emocji w Glasgow. Polacy rzutem na taśmę triumfowali 3:2 dzięki bramce Nicoli Zalewskiego w doliczonym czasie gry. Piłkarz Romy kolejny raz został sfaulowany w polu karnym i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Pewny strzał, 3:2 i Polacy wyjeżdżają ze Szkocji z kompletem punktów.