Steven Gerrard to chyba najbardziej sensacyjny kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski. Trenerki uczył się u Jurgena Kloppa, współpracując z nim jako opiekun drużyny U-19 Liverpoolu. Potem przeniósł się do Rangers FC. Z klubem z Glasgow zdobył mistrzostwo Szkocji po dziesięcioletniej przerwie i wypromował się do pracy w Premier League. Jego 11-miesięczna przygoda z Aston Villą okazała się jednak wielką klapą i Gerrard w październiku został zwolniony. Podczas swojej trenerskiej przygody prowadził już trzech reprezentantów Polski - w Liverpoolu Kamila Grabarę, a w Aston Villi Matty’ego Casha i Jana Bednarka. Wejście do reprezentacji miałby więc ułatwione w porównaniu z innymi z zagranicznych kandydatów na selekcjonera. To może być jego dużym atutem w rozmowach z PZPN. Kontrakt Suthgate'a do końca Euro 2024 Teraz wraz z rodziną Gerrard odpoczywa w Dubaju i planuje dalszą karierę trenerską. Jak pisze "The Times" Gerrard podejmując pracę w Polsce może zwiększyć swoje szanse na zdobycie posady selekcjonera w Anglii. Kontrakt Garetha Southgate’a z FA wygasa bowiem w połowie 2024 r., czyli za 1,5 roku. Na taki czas z Polską chce się związać Gerrard. Anglik liczy, że awansuje na Euro 2024 (mamy łatwą grupę z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi), odniesie tam sukces i po zakończeniu kontraktu z Polakami ucieknie na Wyspy, gdzie będzie mógł spełnić marzenia i objąć reprezentację Anglii. Anglicy piszą też, że Gerrard w styczniu spotka się z władzami Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jeśli Cezary Kulesza zdecyduje się na byłą gwiazdę Liverpoolu, to w umowie musi zabezpieczyć interesy reprezentacji Polski - czyli automatyczne przedłużenie umowy po ewentualnym sukcesie w Niemczech. Inaczej może grozić nam powtórka sytuacji, do której doprowadził Paulo Sousa, który uciekł z Polski kiedy tylko otrzymał lepszą finansowo ofertę.