Niespełna tydzień temu reprezentacja Belgii strzeliła Polsce sześć bramek, co w oczywisty sposób zrodziło pytania o przyszłość obrony naszej reprezentacji. Przede wszystkim - w kontekście ery po zakończeniu kariery 34-letniego Kamila Glika. Po kilku meczach z udziałem wyłącznie pary Bednarek - Glik (z wyjątkiem na debiut Kiwiora), dziś Czesław Michniewicz mógł uzyskać pierwsze odpowiedzi. Niejako zmusiła go do tego kontuzja Jana Bednarka, co sprawiło, że obok Kamila Glika w obronie zagrali debiutujący Mateusz Wieteska (poprzednio wszystkie mecze u Michniewicza na ławce rezerwowych) oraz Jakub Kiwior, który z obiecującej strony pokazał się w spotkaniu z Holandią (2-2). Na lewej flance, jako wahadłowy biegał zaś Nicola Zalewski, rozgrywający czwarty mecz w kadrze. Po przeciwnej stronie - Matty Cash, także grający dla Polski od niedawna. Glik, który sam na koncie miał przed spotkaniem miał na koncie 93 mecze w narodowych barwach został otoczony przez reprezentacyjny "Gang Świeżaków". Zdany egzamin Kiwiora, błąd Wieteski przesądził o stracie gola Pierwsze minuty nowej formacji obronnej były optymistyczne - głównie za sprawą właśnie Kiwiora. 22-letni piłkarz Spezii już w pierwszej akcji meczu popisał się dobrym przerwaniem sytuacji rywala w naszym polu karnym, tłamsząc groźny atak Belgów. Później aktywnie brał udział w rozegraniu piłki, imponując spokojem. Z trójki Wieteska - Glik - Kiwior, to właśnie on prezentował się zdecydowanie najlepiej z piłką przy nodze. Bańka nie zdążyła jednak napęcznieć, a już pękła. Michy Batshuayi umiejętnie krążył między Glikiem a Wieteską, budząc niepewność, który z nich odpowiada za krycie napastnika. Belg dośrodkowanie Tielemansa otrzymał w idealnym momencie - gdy odskoczył od pleców Glika, a Wieteska nie zdążył z interwencją. I w łatwy, nawet banalny sposób oddaliśmy Belgom inicjatywę na resztę spotkania. Porównanie środkowych obrońców zdecydowanie wypadało zatem na korzyść Kiwiora, który przed przerwą wygrał trzy z czterech pojedynków na ziemi i jeden pojedynek w powietrzu. Wieteska przed przerwą zaliczył ogółem tylko jeden wygrany pojedynek. Do tego Kiwior podawał z 89% skutecznością, przy zaledwie 72% celności Wieteski... Gdybyśmy na podstawie tego spotkania mieli wskazać, kto jest większą nadzieją dla reprezentacji - jest to bez wątpienia 22-letni defensor, który od 16. roku życia szkolił się w belgijskim Anderlechcie. Ogółem w całym meczu Kiwior zaliczył pięć przechwytów i dwukrotnie blokował strzały rywala, stając się wyróżniającą dziś postacią "Biało-Czerwonych". Wieteska z biegiem czasu radził sobie coraz lepiej, ale raczej nie przekonał sceptyków co do swojej osoby. Będąc brutalnym - trochę można się dziwić, co Michniewicz widzi w Wietesce. 25-letni debiutant ani nie jest przesadnie młody, ani nie ma za sobą udanego sezonu (jak cała Legia), ani nie jest nawet bezapelacyjnie wyróżniającym się stoperem w naszej lidze. Selekcjoner zna go jednak doskonale z pracy w młodzieżówce oraz w Legii i wierzy w wychowanka "Stołecznych". Cóż, każdy selekcjoner w ostatnich latach stawiał w kadrze na "swoich" zawodników - z lepszym, bądź gorszym skutkiem. U Nawałki byli to Pazdan i Mączyński, których znał z Górnika Zabrze, u Brzęczka - Reca i Damian Szymański z czasów Wisły Płock. Wieteska jest człowiekiem Michniewicza. Cash to teraźniejszość, Zalewski jest przyszłością Natomiast jeśli chodzi o wahadłowych, najlepiej różnicę między nimi podsumowuje akcja, w której Sebastian Szymański tuż przed przerwą popędził na bramkę rywala, zagrywając na prawo do Matty’ego Casha. Nasz prawy wahadłowy idealnie w tempo wypuścił w pole karne Lewandowskiego, który po mistrzowsku dograł do Zalewskiego. Ten w doskonałej sytuacji z sześciu metrów uderzył obok bramki. W tej akcji widać było różnicę między ukształtowanym już 25-latkiem z Aston Villi a 20-letnią nadzieją z AS Roma. Cash jest dziś tym, kim Zalewski ma stać się w najbliższych latach - mówiąc tutaj o klasie sportowej i pewności, jaką daje zespołowi, a niekoniecznie o boiskowej pozycji, bowiem swoboda, z jaką Zalewski operuje piłką sprawia, że z powodzeniem mógłby występować jako skrzydłowy, czy nawet ofensywny pomocnik. Młody zawodnik nie zagrał dziś swojego najlepszego spotkania - w kilku momentach był chaotyczny, potrafił m.in. przewrócić się, by za chwilę wspaniale odebrać piłkę i zagrać do będącego na spalonym Lewandowskiego. To piłkarz, który wciąż potrzebuje okrzepnąć, ale w jego poczynaniach widać ogromny potencjał. To jeszcze nie teraźniejszość, a przyszłość naszej kadry. Mówiąc wprost - nie możemy pozwolić sobie, by stracić dla kadry zawodnika, który tak swobodnie czuje się z piłką przy nodze i inteligentnie porusza się po boisku. W różnicy inteligencji boiskowej, operowania piłką, kultury gry między nim a Tymoteuszem Puchaczem istnieje kolosalna różnica. A w przyszłości może być ona jeszcze bardziej widoczna. Ze Stadionu Narodowego w Warszawie Wojciech Górski