- To nie jest przecież tak, że Robert nie chce grać dobrze w reprezentacji. Widziałem jego frustrację po niewykorzystanych sytuacjach w meczach kadry - odpowiedział selekcjoner na pytanie nastoletniego kibica, chcącego wiedzieć, czemu powołuje "Lewego", mimo że ten słabo gra w kadrze. Jeden ze starszych uczestników spotkania zwracał uwagę na fakt, że zwykle w zespołach narodowych gra bramkarz "numer jeden", a w polskim - trwają poszukiwania. - Decyzja o obsadzie bramki nie jest łatwa. Nie byłoby problemu, gdyby w swoim klubie (PSV Eindhoven) grał Przemysław Tytoń. Rozmawiałem z nim, zna swoją sytuację. Bramkarz musi grać, bo inaczej traci pewność siebie, koncentrację - wyjaśniał trener. Pytano też, czy na najbliższe spotkania eliminacji MŚ z Ukrainą i San Marino możliwe są dodatkowe powołania z polskiej ligi. - Obserwujemy kilku zawodników. Być może powołanie dostanie jeden, dwóch albo... żaden - uśmiechał się tajemniczo Fornalik. Najwięcej na sali było kibiców chorzowskiego Ruchu. Dopytywali o reprezentacyjne szanse piłkarzy tego klubu. - Przyglądam się Maciejowi Jankowskiemu (napastnik) i ...czekam na ustabilizowanie jego formy - przyznał selekcjoner. Przedstawiając specyfikę pracy z kadrą powiedział, że w minioną niedzielę wstał o 4 rano, poleciał na mecz ligi holenderskiej, by obejrzeć grę Mateusza Klicha (PEC Zwolle). - Cztery godziny po meczu miałem samolot powrotny i o 2 nad ranem... byłem w domu. Praca selekcjonera polega w dużej mierze na podróżach, by obserwować zawodników - stwierdził. Młodzi fani chcieli znać opinię selekcjonera na temat zmiany klubu przez Roberta Lewandowskiego. - Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest, by zamieszanie wokół Roberta ucichło i cała sytuacja się wyjaśniła. Ważne, by grał regularnie. A że niektórzy mówią, iż w innym klubie sobie nie poradzi? Kto to może wiedzieć. Przecież każdemu trzeba pozwolić się wykazać, dać szansę sprawdzenia się - wyjaśniał. Sala siemianowickiego Parku Tradycji była w czwartek pełna, mimo że obowiązywały bilety. W części artystycznej zespół wokalny "Wesoła Jesień" wykonał piosenkę "Koko, koko, Euro spoko" z nieco zmienionym tekstem, a selekcjoner - po raz pierwszy w życiu - dyrygował żeńskim kwartetem smyczkowym. Mimo kilkustopniowego mrozu na zewnątrz czekała grupa sympatyków Ruchu. Ciepło pożegnali trenera, który w poprzednim sezonie doprowadził "Niebieskich" do wicemistrzostwa kraju.