Reprezentacja Polski ma za sobą fatalne eliminacje mistrzostw Europy, kto wie, czy nie najgorsze w XXI wieku. Biało-Czerwoni zajęli 3. miejsce w tzw. "grupie śmiechu", za Albanią i Czechami. Również 3. miejsce w swej grupie kwalifikacyjnej osiągnęła reprezentacja Ukrainy, z tym że jej rywale byli o niebo silniejsi - była to prawdziwa "grupa śmierci", w której zdecydowanie zwyciężyła Anglia, która ma najlepsze pokolenie od lat. Za jej plecami uplasowały się Włochy, które miały tyle samo punktów co Ukraina. To dobre osiągnięcie "Zbirnej", która przecież ze względu na rosyjską agresję nie może rozgrywać meczów domowych na swym terytorium. W związku z tym drużyna Serhija Rebrowa jako gospodarz wystąpiła w czterech krajach - Słowacja (Trnawa), Czechy (Praga), Polska (Wrocław) i Niemcy (Leverkusen). Świadomie nie szukano jednego domu i nie wiązano się z jednym ośrodkiem również dlatego, że w ten sposób przy okazji każdego z meczów można było przeprowadzić akcje charytatywne (połączenia z graniem oldboyów), a zebrane środki przeznaczone na pomoc ofiarom rosyjskiej agresji. - Mało osób wierzyło w bezpośredni awans na Euro 2024. Pamiętam, że w czasie losowania byłem na meczu Dnipro, wszyscy nagle przestali zwracać uwagę na płytę boiska, a zaczęli śledzić doniesienia z Niemiec. Ukraina wylosowała Anglię i Włochy, jeden wielki jęk zawodu. Żegnaj Euro! Ale potem pojawiła się nadzieja i ostatni mecz z Włochami był decydujący. Sam byłem zdziwiony jak Ołeksandr Zinczenko mówił, że to "najważniejszy mecz w jego życiu", a przecież grał m.in. w finale Ligi Mistrzów. Ostatecznie padł bezbramkowy remis, Ukrainie zabrakło niewiele do bezpośredniego awansu. Zostają baraże. Występ "Zbirnej" w eliminacjach został oceniony pozytywnie, jako wynik ponad stan, zwłaszcza w warunkach wojennych i braku możliwości gry u siebie - tłumaczy Piotr Słonka, ekspert od ukraińskiego futbolu, znany na portalu X (niegdyś twitter) jako BuckarooBanzai. Ukraina może zagrać w finale baraży o Euro 2024. Wybierze Polskę? W ostatnim ze spotkań eliminacji (0-0 z Włochami w Leverkusen) w doliczonym czasie gry doszło do ogromnej kontrowersji. Wydawało się, że faulowany w polu karnym był ukraiński skrzydłowy, Mychajło Mudryk. Gwizdek sędziego milczał, nie zareagował też system VAR. Rzut karny to jeszcze nie gol, ale była to ogromna kontrowersja. - Od meczu w Leverkusen minęły już trzy dni, ale wciąż ten "faul" jest tematem numer jeden w ukraińskich mediach. Co jeszcze bardziej kontrowersyjne - ten sam sędzia był na VAR podczas finału baraży o mundial w Katarze. Wówczas w Cardiff, Ukraina przegrała z Walią, która teraz w finale baraży może spotkać się z Polską, niezbadane są wyroki futbolowego Boga - uśmiecha się Słonka. Bliskie sąsiedztwo sprawia, że w Ukrainie zainteresowanie Polską, w tym naszym sportem jest bardzo duże. Tak jak u nas, w Ukrainie były rozpatrywane scenariusze dotyczące meczu Polski z Ukrainą w ewentualnym finale baraży o Euro 2024. Stało się inaczej, los wskazał na inne rozwiązanie. - W mediach pisano, że jeśli finał Ukraina rozegra z Polską, będzie to finał przyjaźni, jeśli odpadniemy nic się nie stanie - Polska pojedzie nas reprezentować. Los zdecydował inaczej - "Zbirna" nie wzięła już udziału w mundialu, nie chce sobie pozwolić na ominięcie kolejnej wielkiej imprezy, dlatego będzie chciała zmaksymalizować swe szanse awansu. Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że finał baraży zostanie rozegrany w Polsce, gdzie Ukraińcy czują się jak u siebie w domu - kończy Piotr Słonka, ekspert od futbolu w Ukrainie. Maciej Słomiński, INTERIA