Michał Białoński, Interia: Był pan zaskoczony, gdy Cezary Kulesza namówił do pracy w Polsce tak głośne i uznane nazwisko jak Fernando Santos? PZPN negocjował też z Paulo Bento i Vladimirem Petkoviciem. Adam Nawałka, były selekcjoner reprezentacji Polski: Powiem tak: z chwilą, gdy prezes Kulesza szukał trenera i w gronie kandydatów znaleźli się m.in. Michał Probierz i Piotrek Stokowiec to liczyłem na to, że Polak zostanie selekcjonerem. Wspomniana dwójka z pewnością będzie miała swój czas. Natomiast do pełnienia tej roli już teraz byli gotowi Jan Urban i Marek Papszun, bo w pełni na to swoim poziomem zasługują. Prezes zdecydował się jednak na zagraniczną opcję. Trenera Fernando Santosa znam bardzo dobrze. Znam jego warsztat, znam go również z boiska, bo rywalizowaliśmy na ME we Francji. Przed meczem z jego Portugalią staraliśmy się dopilnować wszelkich szczegółów, aby się świetnie przygotować. Dlatego analizowaliśmy również warsztat trenera Santosa. Postawienie właśnie na niego uważam za bardzo dobry wybór. Dlaczego? Adam Nawałka: Fernando Santos jest bardzo zrównoważonym trenerem Nie sądzi pan, że Fernando Santos przypomina trochę pana zachowaniem na boisku i poza nim, a także kontaktami z mediami? - Nie chcę nas porównywać, niech to robią inni. Mogę tylko podkreślić, że Fernando Santos jest bardzo zrównoważonym trenerem. Widać, że to bardzo dobry analityk. Podczas meczów nie okazuje nadmiernych emocji. Również jego wypowiedzi są stonowane. Przemawia nie tylko swoim spokojem, ale też poprzez boisko, wyniki i to jest najważniejsze. A że kontakt z zawodnikami zawsze miał dobry, to przejawiało się właśnie po tychże wynikach. Potrafił dotrzeć do każdego, także do tych najlepszych, sprawić, że drużyna świetnie funkcjonowała. Indywidualności u niego pracowały dla zespołu. Czasami jest trudno o to. Wiemy, jakie jest ego najlepszych na świecie piłkarzy. Fernando Santos umie zarządzać także nimi. Adam Nawaka wspomina ćwierćfinał Euro 2016 Polska - Portugalia Gdyby nie jeden rzut karny w ćwierćfinale Polska - Portugalia na Euro 2016, to pewnie inaczej by się te losy potoczyły. Pamiętamy, że Portugalczycy męczyli się, żeby wyjść z grupy. W ostatnim meczu gonili wynik i zremisowali z Węgrami 3-3 po dwóch golach Ronaldo. Wspomina pan czasem tamte chwile? Był pan o włos od wielkiej czwórki ME. - Faktycznie, było bardzo blisko. Nigdy nie wracałem w rozmowach do tej straconej szansy. Skończyło się na konkretnej, typowo szkoleniowej analizie. Graliśmy wtedy bardzo ciekawy futbol, łączący dobrą organizację z kreatywnością. Mieliśmy konkretny plan na mecz, poprzedzony szczegółową analizą, w tym, zawierającą analizę warsztatu trenera, o czym już wspominałem. Przeanalizowaliśmy także pod względem taktycznym grę Portugalii, dostrzegliśmy kilka błędów, jakie rywale popełniają w grze obronnej. Od samego początku staraliśmy się narzucić własny styl gry, by zmusić rywala do obrony i to nam się udało. Przejęliśmy kontrolę nad meczem, prowadziliśmy 1-0, a nawet mieliśmy sytuacje na podwyższenie prowadzenia. Niestety, zabrakło skuteczności. Przegraliśmy po rzutach karnych. Rywalizacja była bardzo wyrównana i jeden karny zadecydował o tym, kto przeszedł dalej. Później Portugalczycy zdobyli mistrzostwo Europy. Natomiast tamten mecz świadczył o tym, jaki prezentowaliśmy poziom. W drużynie była też olbrzymia determinacja. Graliśmy z najlepszymi jak równy z równym. Adam Nawałka o braku telefonu od Cezarego Kuleszy Rok temu był pan głównym kandydatem na selekcjonera, miał wynegocjowany kontrakt, ale ostatecznie wybór padł na Czesława Michniewicza. Czy fakt, że tym razem prezes Cezary Kulesza nie dzwonił pana nie zdziwił? Wielu ekspertów, w tym Marek Koźmiński, zwraca uwagę, że kluczem może być dobra komunikacja, znalezienie języka, którym wszyscy będą się porozumiewać zarówno w szatni, jak i w sztabie. Trener Santos nie jest biegły w angielskim, a nasi piłkarze nie znają portugalskiego. Adam Nawałka: W erze Leo Beenhakkera nie było kłopotów z komunikacją - Jestem przekonany, że nie będzie żadnego problemu z komunikacją. Trener Santos wystarczająco dobrze posługuje się angielskim. W erze Leo Beenhakkera nie było żadnych kłopotów z komunikacją, choć ówcześni nasi piłkarze nie posługiwali się angielskim, jak obecne pokolenie. Jestem przekonany, że przekazywanie informacji co do taktyki, współpracy na boisku odbywać się będzie bezproblemowo. Pozostaje oczywiście kwestia motywacji, ale gra w reprezentacji Polski to zawsze duma, zaszczyt i obowiązek i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której trzeba by było specjalnie motywować zawodników. Każdy z powołanych do kadry daje z siebie wszystko, podchodzi do obowiązków z maksymalnym poświęceniem. Tak było i tak być powinno zawsze. Jeżeli okaże się, że piłkarze nie będą zmotywowani maksymalnie, grając w reprezentacji, to znaczy, że nie zasługują na powoływanie. Adam Nawałka o tym, czy polskie środowisko nie będzie zwalczało Santosa jak Beenhakkera Pamięta pan najlepiej jak część polskich trenerów zwalczała Leo Beenhakkera, zwłaszcza w drugim etapie jego pracy z reprezentacją. Czy nie grozi nam powtórka z tamtej sytuacji, tym bardziej, że informacje o wysokich zarobkach Fernando Sousy mogą budzić zazdrość? Wiadomo też, że bez dobrej atmosfery w kadrze i wokół niej trudno o sukcesy. Teraz wszyscy trzymają kciuki za reprezentację. Najważniejsze, aby trener przemawiał zawsze poprzez boisko i wyniki, ciągły progres w grze. Wówczas wszyscy tę pracę uszanują. Dlatego nie ma co dzielić środowiska, musimy przemawiać jednym językiem. Mamy tylko jedną reprezentację, więc wszyscy jej kibicujmy. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia Drugą część wywiadu z Adamem Nawałką opublikujemy już jutro (czwartek)