Fernando Santos został selekcjonerem reprezentacji Polski w styczniu. Pracę rozpoczął jednak dwa tygodnie po otrzymaniu nominacji - w lutym. Portugalczyk przeprowadził się do Polski, gdzie regularnie odwiedza stadiony Ekstraklasy. Obserwuje potencjalnych kadrowiczów i poznaje specyfikę futbolu nad Wisłą. Jednocześnie obserwował Polaków w ligach zagranicznych przede wszystkim za pośrednictwem telewizji. Podczas marcowego zgrupowania miał pierwszą okazję, aby zobaczyć wszystkich powołanych przez siebie reprezentantów na żywo, a także z nimi porozmawiać i ocenić potencjał podczas sesji treningowych. Nie jest tajemnicą, że część piłkarzy pozostawała dla Santosa anonimowa. Selekcjoner dopiero poznaje naszych graczy i musi jeszcze zrozumieć, co dla każdego z nich jest najlepsze. Szybko został rzucony na głęboką wodę - po ledwie kilku dniach zgrupowania zmierzył się na wyjeździe z najtrudniejszym rywalem w grupie, Czechami. Debiut okazał się falstartem, Polska przegrała aż 1:3. W drugim spotkaniu Santosowi poszło już lepiej, bo pokonał Albanię 1:0. Fernando Santos przyznał się do błędu w sprawie Szymańskiego Po dwóch meczach Portugalczykowi nie brakuje wniosków i przemyśleń. W poniedziałek widać było, że zamierza reagować na bieżąco i testować różne zestawienia. W starciu z Albanią zdecydował się bowiem na cztery zmiany w składzie względem potyczki w Pradze. Zabrakło miejsca między innymi dla Sebastiana Szymańskiego. Pomocnik Feyenoordu nie zachwycił w pierwszym meczu. Nie jest to jednak wyłącznie jego wina, bo nie zagrał na swojej nominalnej pozycji. Podczas konferencji prasowej po meczu z Albanią Santos przyznał, że wystawienie Szymańskiego na skrzydle było złym pomysłem. - Zagrał na prawej stronie, bo wydawało mi się, że jego jakość techniczna pozwoli na grę, jakiej oczekuję. Chciałem, aby schodził do środka i oddawał strzały swoją mocniejszą lewą nogą. Później zrozumiałem jednak, że ta pozycja go ogranicza. To można dostrzec dopiero w treningach, a zwłaszcza w meczach. Trenerzy też cały czas się uczą i ewoluują - tłumaczył selekcjoner. Santos odniósł się także do gry ofensywnej całego zespołu. Portugalczyk chciałby, aby jego podopieczni stwarzali więcej okazji, grali przyjemniej dla oka i dawali radość swoim kibicom. - Z Albanią zagraliśmy z przodu w systemie 1+1 z Robertem Lewandowskim i Karolem Świderskim. Oczywiście potrzebujemy napastników, ale równie istotni są skrzydłowi. Staraliśmy się mieć jak największą liczbę zawodników zaangażowanych w budowanie ataków. Boczni pomocnicy mieli wybiegać zza pleców i szukać swoich okazji lub wspierać snajperów. To będzie nasz normalny układ - wyjaśnił Santos. Kolejne zgrupowanie odbędzie się w czerwcu. Polacy zmierzą się w eliminacjach Euro z Mołdawią, a także rozegrają jeden mecz towarzyski. Jakub Żelepień, Interia