Kto by pomyślał, że po selekcjonerskim debiucie Fernando Santosa polscy kibice będą z sarkazmem wracać do hitowej walki bokserskiej z jesieni 1997 roku? Lennox Lewis brutalnie potraktował wówczas Andrzeja Gołotę, "niszcząc" go w ringu ledwie w 95 sekund. W Pradze "Biało-Czerwoni" nie wiedzieli, co się dzieje, po niespełna 130 sekundach. Przegrywali już wówczas z Czechami 0-2. Ostatecznie reprezentacja Polski uległa niżej notowanemu rywalowi 1-3, zaliczając bolesny falstart w eliminacjach Euro 2024. Reakcje na taką katastrofę nie mogły być pobłażliwe. Na Santosa i jego wybrańców spadła gigantyczna fala krytyki. - W tym meczu nic nie poszło zgodnie z naszą myślą, tak jak to sobie wyobrażaliśmy. Kiedy w pierwszych minutach traci się dwa gole, trudno jest zrozumieć to, jak miała wyglądać nasza gra, to, na co zawodnicy byli przygotowani. Jeśli szybko zaczyna się przegrywać, to ciężko zrozumieć pozostałe aspekty gry. Dziś oczywiście wiele rzeczy poszło nie tak i jako selekcjoner biorę za to odpowiedzialność - mówił 68-letni szkoleniowiec krótko po końcowym gwizdku. Jest propozycja rozwiązania reprezentacji Polski. "To jakiś tragiczny twór" Bijąc się w pierś, szef kadry zachował się jak należy. Ale takimi słowami mógł tylko nieznacznie zamortyzować siłę niezadowolenia opinii publicznej w Polsce. Na bezpardonowe sądy pod jego adresem pozwalają sobie również byli reprezentanci kraju. Wśród nich Adrian Mierzejewski. Adrian Mierzejewski: Santos? Kojarzy mi się z leśnym dziadkiem i jazdą na nazwisku "To, że wzięliśmy Portugalczyka, nie oznacza, że będziemy grali jak Portugalia, która i tak ładnie nie grała. Mi kojarzy się trochę z leśnym dziadkiem i jazdą na nazwisku" - to fragment wpisu zamieszczonego przez Mierzejewskiego w mediach społecznościowych. Były kadrowicz nie omieszkał porównać portugalskiego trenera z jego poprzednikiem. Był nim Czesław Michniewicz, który awansował z drużyna narodową do finałów MŚ w Katarze i po 36 latach przerwy wprowadził ją do fazy pucharowej mundialu. "Myślę, że jeśli chodzi o przygotowanie taktycznie i analizę przeciwnika, to Michniewicz bije Santosa na głowę" - uważa Mierzejewski. Santos wierzy jednak w szybką mentalną odbudowę zespołu i sukces w poniedziałkowym meczu z Albanią na PGE Narodowym. - Drużyna musi teraz uwierzyć w siebie, trzeba podnieść głowy. Kolejny mecz będzie dla nas bardzo ważny. Na pewno porażka w Pradze nie zmieniła i nie obaliła mojej wizji. Nie udało się jej wdrożyć w praktyce, ale wnioski są oczywiste: to nie może się więcej powtórzyć - zaznacza Portugalczyk. Kolejny zakaz Fernando Santosa. "Trzeba się dostosować" Mierzejewski nie skreśla Santosa. Wierzy, że bolesna inauguracja kwalifikacji ME to tylko złe miłego początki. "Jak już daliśmy mu szansę (może bardziej sobie), to dajmy mu popracować w spokoju, bo on już trochę w piłce widział i się na niej zna. Ma ogromne doświadczenie w piłce reprezentacyjnej i w pracy z dużymi nazwiskami, co było chyba ważne. Liczymy też, że ma oko do piłkarzy i wypatrzy kogoś nowego, na którego nikt inny by nie zwrócił uwagę. Niech spokojnie pracuje, a podsumowanie zrobimy po 500 dniach, a nie po 90 minutach" - czytamy w poście 36-letniego piłkarza. W latach 2010-13 Mierzejewski rozegrał w drużynie narodowej 41 spotkań. Zdobył w nich trzy bramki i zaliczył trzy asysty. Obecnie jest zawodnikiem chińskiego HNS Longmen. Co sądzisz o słowach Adriana Mierzejewskiego? - Zapraszamy do dyskusji na FB