Fernando Santos w szoku, polscy kibice "znokautowani", piłkarze jakby w jednej sekundzie znaleźli się na deskach - początek meczu z Czechami, w Pradze, to był koszmar rodem z najbardziej mrocznego snu. Portugalski szkoleniowiec po kilkudziesięciu sekundach wyglądał tak, jakby lada moment musiał zażyć garść tabletek, żeby wytrzymać emocjonalnie przy ławce rezerwowych. Marek Koźmiński "dobija" Fernando Santosa. "Mamy ogromny kłopot" Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by prowadzony przeze mnie zespół w ten sposób zaczął spotkanie - mówił później Santos i te słowa są najlepszym komentarzem do tego, gdy niespełna miesiąc temu, już po trzech minutach, "Biało-Czerwoni" przegrywali 0:2 (ostatecznie było 1:3). Kilka dni później rehabilitacja przyszła z Albanią, ale zwycięstwo 1:0 tylko w małej części ukoiło skołatane nerwy. W końcówce bowiem niewiele zabrakło, a Polacy daliby sobie wydrzeć trzy punkty, co byłoby już totalną katastrofą. Czy trzeci mecz o punkty, pod wodzą byłego trenera m.in. Cristiano Ronaldo, zwiastuje znacznie lepszą grę Orłów? Przypomnijmy, że mecz z Mołdawią w Kiszyniowie w eliminacjach do Euro 2024 odbędzie się 20 czerwca. Zaklinać rzeczywistości nie ma zamiaru Marek Koźmiński, który z niejednego piłkarskiego pieca jadł chleb. To były piłkarz mocnych klubów, wielokrotny reprezentant Polski, a za kadencji Zbigniewa Bońka wiceprezes PZPN. W rozmowie z "Super Expressem" popularny "Koza" przede wszystkim utyskuje nad grą defensywną naszej kadry, która dziś nie stanowi solidnego fundamentu, na którym można opierać optymizm przed kolejnymi wyzwaniami. - To mnie smuci. Mamy ogromny kłopot w grze defensywnej, czyli w tym elemencie, którego przez wiele lat polska reprezentacja się nie wstydziła i o który obawiać się nie musieliśmy - jasno stawia sprawę były piłkarz i działacz. Na Kamila Glika, który dziś siedzi na ławce Benevento, najsłabszego zespołu z zaplecza Serie A, również nie buduje optymizmu. Co gorsza, zdaniem eksperta problem Santosa polega też na tym, że nie widać innych piłkarzy, którzy mogliby pomóc mu szybko rozwiązać problem. - Moim zdaniem ich nie ma. Santos ma do dyspozycji cztery-pięć nazwisk, którymi musi obracać w najbliższych trzech miesiącach, a może nawet do września, do jesiennych meczów. Krótko mówiąc: módlmy się, żeby chłopaki w następnych spotkaniach reprezentacyjnych zagrali lepiej - podkreślił 45-krotny reprezentant Polski.