INTERIA.PL: Wszystko na to wskazuje, że wejdzie Pan do bramki na mecz z Serbami! Łukasz Fabiański, bramkarz Arsenalu i reprezentacji Polski: Nie wiem, czy tak się stanie. Jeszcze nikt mi na ten temat nic nie mówił. Zobaczymy, co trener ustali, a nastrój przed meczem jest dobry, wręcz optymistyczny. Siedział pan na ławce w meczu z Belgami, więc w związku z tym, że Artur Boruc opuścił już zgrupowanie, nadchodzi chyba pańska kolej? - Logika logiką, a ja myślę, że na każdym treningu tutaj trzeba cały czas pracować i pokazywać, że na szansę się zasługuje. Fakt, że byłem rezerwowym w meczu z Belgami, a Artek wyjechał nie oznacza, że teraz będę grał. Tomek Kuszczak również ciężko pracuje i obaj walczymy o to, żeby dostać szansę. Jest Pan dumny, że na razie wygrywa rywalizację z Tomaszem Kuszczakiem, który broni barw Manchesteru United w Lidze Mistrzów? - Staram się jak mogę i cieszę się, że to zostaje dostrzeżone. Ostatnio trenerzy zdecydowali, że to ja usiadłem na ławce, choć to podejrzewam niczego nie znaczy, więc podkreślam - cały czas, na każdym treningu trzeba o swoje walczyć. Serbowie mają w ofensywie wielu świetnych, słynnych piłkarzy. Chociażby Nikolę Żigicia. - Jeśli chodzi o Żigicia, to akurat miałem okazję przeciwko niemu zagrać, gdy był jeszcze w Crvenej Zvezdzie, a ja w Legii. Nasze drużyny grały ze sobą sparing. Nie wypadłem źle. Zremisowaliśmy 1:1, a Żigicia pamiętam właśnie z tego meczu. Co do pozostałych piłkarzy reprezentacji Serbii, to nie jest tak istotne, jakie to są nazwiska. Wiadomo, że oni grają bardzo dobrze w piłkę, a właśnie wyznacznikiem tego jest fakt, że reprezentują czołowe kluby w Europie. Awans mamy zapewniony. Co Pana najbardziej motywuje przed tym meczem? - Ja nie mam nigdy problemów z motywacją przed każdym spotkaniem. Każdy występ traktuję bardzo poważnie i równie serio. Myślę, że każdy z nas tak do tej konfrontacji podchodzi. Tym bardziej, że reprezentujemy barwy narodowe. Myślicie o tym, że przy szczęśliwym zbiegu okoliczności na wypadek zwycięstwa w Belgradzie możemy trafić nawet do drugiego koszyka przed losowaniem grup finałów mistrzostw Europy? - Nie, nie zastanawiałem się nad tym. Nie ma co gdybać na ten temat. Nie zabraknie wam agresywności? Serbowie walczą z nożem na gardle, bo dopóki Portugalia chociaż nie zremisuje z Finlandią, ciągle mają jeszcze cień szans na awans. - A my chcemy zagrać dobre spotkanie i powalczyć o zwycięstwo. Na pewno będziemy bardzo skoncentrowani i poważnie podejdziemy do tego spotkania. Czy aby podtekstem tego meczu nie jest tam walka o miejsce w kadrze na ME? - Do tego jeszcze długa droga. Wiadomo, że każda możliwość zagrania, czy zaprezentowania się jest szansą na udowodnienie swej wartości. Myślę, że każdy, kto dostanie szansę w jutrzejszym spotkaniu zrobi wszystko, by wykorzystać jak najlepiej swoją szansę. Lubi Pan grać na tak dużych stadionach, jak belgradzka "Marakana"? - Na wielu dużych stadionach jeszcze nie miałem okazji grania aż tak częstego. Nie wiem, czy z Serbią zagram. A czy lubię taką scenerię? Ja zawsze koncentruję się na tym, co jest na boisku, a stadion to dla mnie drugorzędna sprawa. Na pewno wejdzie do bramki czwarty bramkarz, jaki reprezentował będzie Polskę w tych eliminacjach. - To prawda. Do tej pory Artur Boruc bronił w większości spotkań eliminacyjnych, ale w walce o Euro wzięli też udział Jurek Dudek i Wojtek Kowalewski. Można zatem powiedzieć, że rywalizacja o miejsce w naszej reprezentacji jest ogromna. Rozmawiał w Belgradzie: Michał Białoński