Ero U-21: tabele, wyniki, strzelcy Damian Gołąb: Przed mistrzostwami Europy do lat 21 nasza młodzieżówka była skazywana na pożarcie, a zaczęło się od wygranej 3-2 z Belgią. To dla pana duże zaskoczenie? Marcin Baszczyński (35 meczów w reprezentacji Polski): - Raczej nie. Piłka młodzieżowa zawsze rządzi się swoimi prawami. Nie martwiła mnie potencjalna siła przeciwników, patrzyłem na naszą reprezentację. Widziałem, że styl, który preferuje trener Michniewicz, i sposób, w jaki ustawia drużynę, może dać sukces w tych spotkaniach. I tak się stało w pierwszym meczu. Drużyna była dobrze ustawiona w obronie, piłkarze bardzo fajnie wychodzili do kontrataków. To dało efekt bramkowy, była skuteczność. Przede wszystkim jednak nasi reprezentanci byli chętni do pracy, za którą piłkarze nie przepadają: ustawiania się za linią piłki i pracy w obronie. U trenera Michniewicza widać chyba to, co rzadko udaje się selekcjonerom - przeniesienie stylu gry z drużyn, które prowadzili w piłce klubowej, na reprezentację, gdzie czasu na pracę z drużyną jest znacznie mniej. - Zawsze trudniej kreować grę i konstruować ataki pozycyjne. To wymaga większej liczby wspólnych treningów, więcej czasu. W tej drużynie widać jednak, że wszyscy bardzo chcą i szybo zaakceptowali to, co mają robić. Tak działa współpraca z trenerem Michniewiczem - jeżeli zawodnicy mu zaufają i robią to, co on przekaże, to daje efekt. Piłkarze wiedzą, co mają robić. Na boisku jest współpraca, przede wszystkim poza linią piłki, gdy trzeba się przesuwać, blokować strefę, uzupełniać, podwajać... Widać było, że plan na Belgów był dobrze przygotowany i zawodnicy go zrealizowali. Niedawno, w czasie mistrzostw świata, oglądaliśmy w akcji reprezentację Polski do lat 20. Chyba porównania z zespołem Michniewicza nie wytrzymuje? - W jego ekipie jest to, czego zawsze szukam, to, co lubię. Kapitan i inni zawodnicy podkreślają, że się znają i pójdą za sobą w ogień. To jest drużyna. Zespół Jacka Magiery był zjazdem chłopaków, w większości z Bundesligi. Z duchem i charakterem kształtowanym poza Polską. A nasi piłkarze, choć mają duże umiejętności, to jednak nie aż takie, jak zawodnicy z niektórych krajów. Gdy jednak stworzymy drużynę i więź między sobą, potrafimy tym dużo zdziałać. Pamiętam naszą kadrę trenera Pawła Janasa - była tam współpraca, po prostu przyjaźń. To dawało efekt. I budowało drużynę? - Między innymi. Nam tego potrzeba, to takie trochę nasze, polskie. Włoska prasa po meczu z Belgią chwaliła szczególnie Szymona Żurkowskiego. To on poprowadził drużynę do zwycięstwa? - Był ważnym punktem, ale stać go na jeszcze lepszą grę. Potrafi jeszcze bardziej szanować piłkę i lepiej ją rozprowadzać. Większość chłopaków z tej drużyny przeszła trudną szkołę polskiej Ekstraklasy i to też widać: nie pękają, chcą się rozwijać. Stąd gros z nich albo już wyjechała za granicę, albo jest w trakcie transferów. Żurkowski i Filip Jagiełło latem przenoszą się do Serie A. W środę będą mieli okazję sprawdzić się na tle Włochów. Pewnie gospodarze zawieszą Polakom poprzeczkę znacznie wyżej niż Belgowie? - Jak powiedziałem: to piłka młodzieżowa, a w niej różnie bywa. Znając trenera Michniewicza, wiem, że plan na to spotkanie jest już przygotowany i na pewno znalazł elementy, w których będzie potrafił zaskoczyć Włochów. Najważniejsze, by nasi liderzy się zregenerowali, a po zwycięskim meczu na pewno przychodzi to łatwiej. Trzeba ruszyć na rywala, fizyczna strona będzie bardzo ważna. Spotkanie Włochów z Hiszpanami miało w sobie mało z piłki młodzieżowej. Poziom był tak wysoki, że można by je spokojnie przekleić do seniorskiego Euro czy mundialu. - Oczywiście. Było tam o wiele więcej dojrzałości, zupełnie inna kultura gry. Teraz Włosi staną jednak naprzeciwko Polaków, zderzą się z trochę innym stylem. Jestem przekonany, że nasi zawodnicy zmuszą ich do większej pracy fizycznej niż Hiszpanie. Fajnie się gra, gdy dwie drużyny ładnie prowadzą grę, operują piłką. Ale kiedy trzeba walczyć, nie każdemu zespołowi to odpowiada. A w meczu z Polakami na pewno trzeba będzie walczyć. Zwycięstwo w pierwszym spotkaniu jeszcze nic nie znaczy, każdy z naszych reprezentantów dostał jednak zastrzyk adrenaliny, zaufania i pewności siebie. Po takim zwycięstwie drużyna rośnie w siłę, każdy taki mecz napędza. Rozmawiał Damian Gołąb