Michał Białoński: Czesław Michniewicz słynął kiedyś jako "Polski Mourinho" i - podobnie jak wielki Portugalczyk w drodze po Puchar Europy z Interem - zaparkował autokar przed polem karnym, by sprytem pokonać faworyzowanych Belgów. Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: - Nie sądzę, że trener Michniewicz postawił przed rywalami autokar. Reprezentacja Czesława Michniewicza ma swój mądry sposób na grę. Fakt, jest schowana za podwójną gardą, ale po odbiorze piłki idzie do przodu. Nasza drużyna zbudowała sukces, jakim jest awans na mistrzostwa Europy, na takiej właśnie grze. Ktoś powiedział, że dobra obrona to synonim inteligencji na boisku, dobrego ustawiania się i dzięki niej nasi potrafią znakomicie zniwelować walory rywala. Pokazali to, pokonując teoretycznie silniejszą Danię w grupie eliminacji, Portugalię w dwumeczu barażowym, a teraz Belgię na samym turnieju. Malkontenci powiedzą panu, że jedno zwycięstwo w "grupie śmierci" wiosny, czytaj: awansu nie uczyni. - Śmieszy mnie takie mówienie, że to tylko jeden mecz. Oczywiście, on nie przesądza o niczym, jak zawsze jedno zwycięstwo na turniejach. Ale muszę panu powiedzieć, że ja nie czuję syndromu niższości w stosunku do innych rywali w naszej grupie. Nie uważam, że Wieteska i Bielik są gorsi od stoperów Belgii, a Kownacki ustępuje napastnikowi tego kraju (Leyi Isece). Natomiast skrzydłowi Belgii byli szybcy, ale wpadali jak komar w pajęczynę Michniewicza. Oczywiście, technicznie i fizycznie rywale wyglądali bardzo dobrze. Belgowie mają w składzie kilku piłkarzy ciemnoskórych, a tacy szybciej dojrzewają, na tym etapie są silniejsi fizycznie. Dla nas najważniejsze jest, że wygrała drużyna, która potrafiła myśleć na boisku, była mądrzejsza. A wracając do dywagacji o ewentualnym awansie z "grupy śmierci", mamy taką sytuację, że pokonanie Hiszpanii 1-0 w ostatnim meczu prawdopodobnie da nam awans co najmniej z drugiego miejsca, bez względu na wynik meczu z Włochami. Włosi pokazali klasę. Przegrywali 0-1 z Hiszpanią, by odwrócić losy i wygrać 3-1. - Z Włochami trudno się gra. Ich piłkarze, jeśli chodzi o mentalność wyglądają jak 28-latkowie. Już od juniora uczą ich sztuczek, które procentują na boisku. Widzieliśmy to także w wykonaniu reprezentacji Italii do lat 20 na MŚ w Polsce, wywieranie presji na rywalu. W środę czeka nas ciężki mecz, ale na finałowym turnieju nie ma łatwych. Trener Michniewicz potrafił dobrze zgrać skład, po wypadnięciu np. Bartosza Kapustki, i wkomponował do zespołu nowe twarze, jak Karol Fila, który nie grał w eliminacjach do ME. - Muszę powiedzieć, że współudział w sukcesie reprezentacji do lat 21 mają też trenerzy klubowi, którzy stawiają na naszą młodzież, jak na Filę, który jeszcze rok temu był praktycznie nieznany w naszym kraju. Świetny jest też przykład Pestki, który ma potencjał, wydolność i siłę klasowego piłkarza. Musi pracować nad techniką i mieć lepsze ogranie. Powtarzam to od dawna: według mnie, w naszej Ekstraklasie trzy razy bardziej by się opłaciło klubom stawiać na naszą młodzież niż na przeciętnych obcokrajowców. Tym bardziej, że oni nie gwarantują powodzenia w walce o awans do Ligi Europy, czy Ligi Mistrzów. Odpadaliśmy w eliminacjach, czasem na ich początku i dalej będziemy odpadać, choć pewnie w późniejszej fazie. Dlatego tym bardziej trzeba stawiać na naszych. Pragnę podziękować tym trenerom i klubom, które już to robią. W meczu z Belgią przy ławce reprezentacji Polski stał Czesław Michniewicz, ale równie dobrze mógł tam być Piotr Stokowiec i kilku innych szkoleniowców, którzy pomogli w wykreowaniu naszych talentów. Oni mają współudział w sukcesie reprezentacji młodzieżowej. Pana kolega z Ukrainy, prezes tamtejszej federacji Andrij Pawełko, powiedział mi, że tajemnicą sukcesu Ukrainy, która zdobyła mistrzostwo świata do lat 20 jest ... wojna. To przez nią z Ukrainy wyjechało wielu obcokrajowców, a ich miejsce w klubach zajęli młodzi wychowankowie. - Ciekawa obserwacja. Dobrobyt w niektórych sportach pomaga, a w innych przeszkadza w budowie sukcesu. Na przykład w piłce nie jest najlepszym sposobem na "ulepienie" klasowego piłkarza. Rozmawiałem z trenerem Ukrainy Ołeksandrem Petrakowem. Powiedział mi, że największą wagę Ukraińcy przywiązują do przygotowania fizycznego. Szybkość, technikę, taktykę można poprawić cały czas. Siła, szybkość, mądra taktyka i wytrzymałość - to były atuty Ukraińców. Trzech-czterech piłkarzy robiło różnicę: Citaiszwili, Supriaha, Buletsa i Kornienko, ale siłą Ukrainy była cała drużyna. Zdrowa i wytrzymała. Kilka spotkań Ukraińcy wygrali też sposobem, a nie umiejętnościami. W piłce trzy raz przyjemniej jest wygrać właśnie sposobem niż tylko umiejętnościami indywidualnymi zawodników. Pomysł na grę, jego realizacja pokazują inteligencję zawodników. Jak po pierwszym dniu ME do lat 21 porówna pan włoski turniej do tego polskiego, sprzed dwóch lat? - Panie redaktorze, proszę mnie nie stawiać w niezręcznej sytuacji. Nie odpowiem na to pytanie. Najważniejsze, że czujemy się we Włoszech fantastycznie, zostaliśmy znakomicie przyjęci. Pan Umberto Constantini, burmistrz Spilamberto - mieścinki leżącej pod Modeną, przywitał naszych piłkarzy odziany w szarfę biało-czerwono-zieloną. Ogólnie, we Włoszech wszyscy koncentrują się wokół drużyny Italii, która chce wygrać cały turniej. Ma siłę i sporo atutów, aby to zrobić, ale najpierw Włosi muszą nas pokonać. A to nie będzie takie łatwe, jak się niektórym wydaje. Rozmawiał: Michał Białoński