Głęboki oddech ulgi po losowaniu eliminacji mistrzostw świata w Katarze nie jest dobrze uzasadniony. W ostatnich dwóch edycjach Ligi Narodów przekonaliśmy się, że Portugalia, Włochy, czy Holandia to zespoły poza granicą możliwości piłkarskiej reprezentacji Polski. To samo dotyczy Francji, Hiszpanii i zapewne przeżywającej najwyższy wzlot w swojej historii Belgii. Na tle takich gigantów Anglia wydaje się rywalem przystępnym. Być może to jednak wyłącznie pozory. Znowu zatrzeszczy w kościach, zaświszcze w płucach - aby dorównać Anglikom trzeba niesamowitej wydolności fizycznej. Część polskich piłkarzy ma kłopot, by biegać jak hart i rzucać się na piłkę jak rottweiler przez 90 minut. Poza żelaznymi mięśniami wymaganymi od lat w Premier League część angielskich graczy jak Harry Kane, Raheem Sterling, czy Jadon Sancho może pochwalić się nienaganną techniką. To już tylko echo przestarzałego stereotypu nakazuje nam widzieć w Anglikach niepoprawnych wyznawców stylu "kopnij-biegnij". "Anglicy staną się naprawdę groźni, kiedy zrozumieją wreszcie, jak są słabi" - powiedział jeden z komentatorów na mundialu w Brazylii. Przez dekady ojczyzna futbolu żyła mitem własnej wielkości podsyconym mistrzostwem świata z 1966 roku. Od tamtego momentu reprezentacja Anglii nie wygrała jednak absolutnie nic. Przez 54 lata dwa razy zajęła czwarte miejsce w MŚ i dwa razy dotarła do półfinału mistrzostw Europy. Na 26 rozegranych w tym czasie wielkich turniejów. Ma się to nijak do osiągnięć Niemców, Francuzów, Włochów, Portugalczyków, Holendrów czy Hiszpanów, ale także Chorwatów, czy Polaków, którzy na mundialach w 1974 i 1982 zdobyli brązowe medale. Nie chodzi jednak o obrachunek z historią, ale podkreślenie, ile bolesnych lekcji odebrali piłkarze angielscy. Nie przeszkodziło im to znakomicie radzić sobie z Polakami. "Angole, Angole, ja was ole, ole" - słowa piosenki Norbiego, podczas której były kadrowicz Piotr Świerczewski obiecuje "wyprujemy sobie żyły, ale najpierw flaki" były w istocie dowodem bezsilności wobec rywala z Anglii. Poza boiskiem byliśmy mocni, zielona murawa weryfikowała wielkie plany. W 1999 roku w meczu o Euro 2000 selekcjoner Janusz Wójcik kazał Tomaszowi Iwanowi biegać za Davidem Beckhamem i wykrzykiwać jakieś bzdury o jego żonie, co i tak nie przyniosło efektu. Niedługo po tym Wójcik stracił posadę. Do 1973 roku i historycznego remisu kadry Kazimierza Górskiego na Wembley w rywalizacji z Anglią polscy piłkarze osiągali bilans dobry: dwa remisy, zwycięstwo i porażka. Dramat zaczął się na mundialu w Meksyku (1986), gdy Gary Lineker wbił drużynie Antoniego Piechniczka hat-tricka. Od tamtej pory Polacy zagrali z Anglią 14 razy z bolesnym skutkiem - 10 porażek i czterech remisów. Obydwie drużyny siedem razy rywalizowały w eliminacjach MŚ i ME i zawsze górą byli Anglicy. Bilans brakowy? 27-7! Nie ma więc żadnych podstaw, by twierdzić, że w eliminacjach MŚ w Katarze Polacy trafili z pierwszego koszyka na rywala, który im odpowiada. W ostatnim starciu z Anglikami, przegranym 0-2 w kwalifikacjach mundialu w Brazylii, zagrali Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski - czyli kręgosłup polskiej kadry, który utrzymał się do dziś. Co Anglicy osiągnęli potem na brazylijskich mistrzostwach? Ostatnie miejsce w grupie D wygranej przez rewelacyjną Kostarykę. Dla ojczyzny futbolu to był upadek na dno. Cztery lata później w Rosji zobaczyliśmy drużynę angielską skromną, pokorną, bez zgubnej pychy. Gareth Southgate potrafił zamaskować ograniczenia piłkarzy angielskich. Inna sprawa, że ze zwycięstw nad Tunezją, Panamą, Kolumbią (po karnych) czy Szwecją, Anglicy wycisnęli maksimum. Poza tym przegrali aż trzy mecze: dwa razy z Belgami i w półfinale z Chorwacją. Czwarte miejsce było wielkim sukcesem, ale zespół Southgate'a nie pokonał w ostatnich MŚ ani jednego rywala ze światowego topu. W tym sensie Anglicy są wciąż tylko przeciętniakiem, lub wręcz słabeuszem wśród drużyn z najwyższej półki. Ma się to jednak nijak do rywalizacji z Polską. Z wielkich futbolowych nacji Anglicy to być może rywal najsłabszy. Od 35 lat polskich piłkarzy obijają jednak, jak chcą i kiedy chcą. Niewiele wskazuje na to, że w eliminacjach MŚ w Katarze powinno się to skończyć? MiWi Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!