Sprawa kontraktu Hareide z duńską federacja piłki nożnej (DBU) budziła w mediach w ostatnich miesiącach wiele kontrowersji ze względu na niejasne informacje dotyczące długości umowy. DBU zapewniła w czwartek, że są to pełne cztery lata, dodając, że uwzględniona jest opcja rozwiązania umowy w połowie. Jej wykorzystanie możliwe jest jednak jedynie przez szkoleniowca. Oznacza to, że jeśli sam Hareide nie zmieni zdania, ma zapewniona pracę do 2019 roku. - Takie potwierdzenie jest ważne, ponieważ teraz mogę pracować bez żadnego stresu. Podejmując tę pracę nie stawiałem na awans do mundialu w Rosji, lecz koncentrowałem się na ME w 2020 roku. Szansa na MŚ jednak się pojawiła, jest pewnego rodzaju bonusem i zrobimy oczywiście wszystko, aby ją wykorzystać. Głównym celem jest w dalszym ciągu Euro - powiedział Norweg. DBU podkreśliła, że wynik obecnie rozgrywanych eliminacji będzie rutynowo oceniany, lecz zwolnienie trenera nie wchodzi w grę. Duńskie media zwróciły uwagę na to, że niejasne przedstawiania formuły kontraktu przez DBU doprowadziło do pewnej nerwowości w reprezentacji. Zdaniem kanału telewizji TV2 "teraz, po wyjaśnieniu przez działaczy całego tego zamieszania, Hareide ma święty spokój i może przygotowywać się do kolejnych meczów w komforcie psychicznym, co może nam tylko wyjść na dobre. W tej branży selekcjonerzy reprezentacji narodowych znikają przecież z dnia na dzień". W grupie E po pięciu kolejkach eliminacji prowadzi Polska z 13 punktami przed Czarnogórą i Danią, które zdobyły po siedem. Rumunia i Armenia maja po sześć punktów, a Kazachstanem trzy. Zbigniew Kuczyński