Wygrana nad drużyną narodową Sbornej sprawia, że Polacy tracą już tylko punkt do swoich wtorkowych rywali. I mają realne szanse na objęcie prowadzenia w grupie, zwłaszcza że rozegrali jeden mecz mniej niż lider. To sprawia, że po arcyważnym zwycięstwie na stadionie Widzewa młode Orły liczą się w walce o bezpośredni awans do turnieju finałowego mistrzostw Europy, co gwarantuje zwycięstwo w grupie. Nasza młodzieżowa kadra pokazała w meczu z Rosją, że ma pomysł, jak pokonać faworyzowanego rywala. Co więcej, jednym z kluczy do zatrzymania groźnych zawodników rywala była skuteczna gra w formacji obronnej, choć trener Michniewicz, jeśli chodzi o skompletowanie defensywy, stanął przed karkołomnym zadaniem. Wszystko z powodu decyzji trenera Brzęczka, który do pierwszej kadry na spotkania w Lidze Narodów powyrywał "zęby trzonowe" z młodzieżówki, powołując Sebastiana Walukiewicz, Michała Karbownika oraz Jakuba Modera. Pierwsi dwaj nie otrzymali szansy gry nawet przez minutę, ale filozofia selekcjonera kadry A polega na powolnym wprowadzania debiutantów, którzy najpierw oswajają się z grupą, atmosferą oraz poznają sposób gry i założenia. Między innymi właśnie absencja Walukiewicza sprawiła, że Michniewicz musiał poważnie przeformatować blok obronny. - Każdy obrońca był z innej parafii. Gumny występuje w tym zespole od dawna, a Piątkowski, Kiwior i Puchacz nigdy wcześniej w nim nie grali, co pokazuje skalę wyzwania - tłumaczy szkoleniowiec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Michniewicz jednak nie ma żadnych pretensji do Brzęczka, który skorzystał ze swojego świętego prawa, bo interesy pierwszej reprezentacji są priorytetowe. - Trener Brzeczek mówił, że chce im się przyjrzeć. Musieliśmy szukać innych rozwiązań. (...) Na całym świecie piłkarze z młodzieżówki trafiają do pierwszej reprezentacji. Jedynie w Rosji jest inaczej, trener Czerczesow weźmie zawodnika tylko wtedy, gdy ten ma szansę gry - dodał Michniewicz w tym samym wywiadzie. Art