Podopieczni Jerzego Brzęczka w sobotę w Jerozolimie pokonali Izrael 2-1 i zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie. Zdaniem Dawidziuka, Polacy zagrali znakomicie do przerwy, ale po zmianie stron nie potrafili już utrzymać wysokiego poziomu. "Pierwsza połowa wyglądała nawet nie dobrze, ale bardzo dobrze. Zarówno w sferze mentalnej, jak i aspekcie związanym z realizacją założeń taktycznych. Poza tym też indywidualnie każdy z zawodników zagrał na świetnym poziomie. Może zabrakło więcej goli, ale one nie zawsze są konsekwencją świetnej gry. Przypomnę, że przez niemal całe eliminacje nie byliśmy do końca zadowoleni ze stylu, ale zawsze udawało strzelić się choć tę jedną bramkę i zdobyć trzy punkty. Wczoraj mogliśmy grać pięknie nie strzelając goli. I pewnie też by była krytyka. Nie można mieć wszystkiego, ale absolutnym celem zawsze jest zwycięstwo" - skomentował. Jak dodał, druga połowa pokazała, że w polskim zespole wciąż tkwią duże rezerwy. "Myślę, że piłkarze po pierwszych 45 minutach sami sobie zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko i ten kontrast między tymi połowami był tak duży" - przyznał. Dawidziuk uważa, że takie spotkania są też znakomitą okazją sprawdzenia zmienników. Jego zdaniem swoje szanse wykorzystali Krystian Bielik i Sebastian Szymański. "Takie mecze są idealną okazją, żeby dać kolejne minuty i doświadczenie zawodnikom, którzy stawiają pierwsze kroki w tej reprezentacji. Bielik powoli przyzwyczaja nas do pewnego stylu, pokazał, że ma inklinacje do gry ofensywnej. Musi jednak kontrolować i oceniać sytuację, kiedy może pozwolić sobie na to, żeby indywidualnie wyprowadzić piłkę, a kiedy tę grę trzeba przyspieszyć podaniem. Wczoraj potwierdził swoją wartość, wszystko wskazuje na to, że w przyszłości będziemy mieli z niego sporo powodów do zadowolenia. Z kolei Szymański już od dłuższego czasu pokazywał, czy w ekstraklasie czy w reprezentacjach młodzieżowych, że ma dużą swobodę w opanowaniu piłki, w grze jeden na jeden, jest bardzo aktywny i dysponuje mocnym uderzeniem. Obaj ci zawodnicy zagrali na dobrym poziomie i myślę, że to, co pokazali, predestynuje ich do tego, żeby w niedalekiej przyszłości odgrywać coraz większą rolę w kadrze" - podkreślił były współpracownik trenerów Leo Beenhakkera i Waldemara Fornalika. We wtorek biało-czerwoni w Warszawie na zakończenie kwalifikacji zmierzą się ze Słowenią. Zdaniem Dawidziuka, można spodziewać się różnych niespodzianek w składzie. "Znając trenera Brzęczka, on miał już wcześniej z góry ustalony plan, czy przed zgrupowaniem, czy w trakcie. Wiemy już, że od pierwszej minuty ma zagrać Łukasz Piszczek. A poza tym możemy oczekiwać, że szansę otrzymają zmiennicy, ale też być może szkoleniowiec będzie chciał potraktować to spotkanie przez pryzmat założeń taktycznych wystawiając w podstawowej '11' najbardziej doświadczonych zawodników. Żadną decyzją selekcjonera nie powinniśmy być zaskoczeni, on szuka odpowiedzi na określone pytania. Z jednej strony mamy mecz ze Słowenią, ale z tyłu głowy selekcjoner na pewno już myśli o turnieju finałowym Euro" - stwierdził. Dawidziuk uważa, że sam awans na Euro należy traktować jako sukces, nawet, jeśli rywale w grupie nie byli zbyt wymagający. "Najważniejsze, że został wywalczony awans i jedziemy na kolejną ważną imprezę. Słyszę głosy, że w ostatnim czasie, poza Euro we Francji, nie jesteśmy w stanie odcisnąć większego piętna na tych mistrzostwach. Nie chcę, żeby zabrzmiało to z mojej strony jako minimalizm, ale chcę zauważyć, że wiele mocnych drużyn na przyszłorocznym Euro nie wystąpi. A my zagramy po raz kolejny z rzędu" - podsumował. autor: Marcin Pawlicki