Przed meczem, gdy - po prezentacji składu - wywołano nazwisko trenera Jerzego Brzęczka, słychać było gwizdy. Niezbyt głośne, może nieśmiałe, ale w każdym razie znaczące i, w kontekście stawki spotkania, zadziwiające. Selekcjoner na wymierzone w niego wotum nieufności ze strony trybun mimowolnie odpowiedział najlepiej jak umiał. Trafnymi wyborami. Nie wiemy, na kogo głosował Brzęczek w niedzielnych wyborach parlamentarnych, ale w spotkaniu z Macedonią Północną, na boisku jego wybory przyniosły zwycięstwo i awans do mistrzostw Europy. W obronie postawił tym razem na Arkadiusza Recę i Bartosza Bereszyńskiego. Bereszyński w końcu zagrał na swojej ulubionej pozycji - prawego obrońcy. To była diametralna zmiana na korzyść dla niego i dla drużyny. Piłkarz Sampdorii Genua, szczególnie w pierwszej połowie, grał tak jak nowoczesny prawy obrońca - był bardzo dynamiczny, kreatywny, elegancki i przekonywujący. Bardzo dobrze oglądało się jego grę. Reca wrócił do gry w pierwszym składzie po ponad pół roku. W końcu gra w swoim nowym klubie SPAL, więc nie można tego wyboru kwestionować. Tym bardziej, że z Macedonią Płn. nie zrobił nic złego za co można byłoby go zganić. Często naprawiał błędy kolegów. W pomocy zamiast Mateusza Klicha Brzęczek postawił na Jacka Góralskiego. Zaskakująca decyzja, ale jak się okazała całkowicie zasadna. Góralski byłym cichym bohaterem spotkania. W środku pomocy przejął zadania defensywne od Grzegorza Krychowiaka i miał najlepsze w polskim zespole statystyki: odbiorów, przechwytów, wygranych pojedynków. Jego zakrwawiony nos był symbolem wyjątkowej zadziorności. Góralski w tym meczu oddał wszystko co miał w sobie najlepszego i pomógł rozwinąć skrzydła Krychowiakowi w ofensywie. Najbardziej spektakularne były jednak zmiany wprowadzone po przerwie. Przemysław Frankowski strzelił gola zaraz po wejściu na boisko. Arkadiusz Milik niemal natychmiast wkomponował się w drużynę i również zdobył bramkę. Brzęczek od początku swojej kadencji powtarzał, że traktuje kadrę jako całość. Rezerwowi są jej integralną częścią i nie są gorsi od tych, którzy grają. Dowartościowywał ich nawet wtedy, kiedy nie grali w klubach albo przeżywali w swoim miejscu pracy gorsze chwile. Tak było z Janem Bednarkiem, Arkadiuszem Recą, czy teraz Arkadiuszem Milikiem mocno krytykowanym w Napoli. Selekcjoner zbiera teraz owoce polityki opartej na zaufaniu do wybranych przez siebie piłkarzy. Nie tylko on, ale i piłkarze (Kamil Glik) podkreślali, że w kadrze panuje doskonała atmosfera. Rezerwowi się nie obrażają tak samo jak i piłkarze, krytykowani przez kolegów. Pretensje Glika po meczu z Łotwą rozeszły się po kościach, a mogły być ostatecznie czynnikiem mobilizującym zespół. Po zwycięskim meczu z Macedonią na murawie rozpoczęła się feta z okazji awansu. Była radość na trybunach. Gwizdów nie było słychać. Malkontenci schowali się do kąta. Selekcjoner mógł pić szampana. Zasłużył. W tej kadrze trener ma mnóstwo do zrobienia, ale na razie Brzęczek wygrał, awansował m.in. dlatego, że dokonał właściwych wyborów. Olgierd Kwiatkowski