- Sytuacja z pierwszym golem boli tym bardziej, że podczas analizy byliśmy uczulani na stałe fragmenty gry. Widzieliśmy, że biją stałe fragmenty gry na bliższy słupek, ale tym nas niestety zaskoczyli. A jak się prowadzi 1-0, to można ustawić się na grę z kontry i dobrze to realizowali - zżymał się "Fabian", udzielając wywiadu na antenie TVP Sport. Z kolei odnosząc się do drugiej straconej bramki, autorstwa Andraża Szporara, nie miał sobie wiele do zarzucenia. - Piłka przeleciała mi między nogami, nie zdążyłem złączyć nóg. Jednak strzał był silny, z bliskiej odległości. Cóż, tym razem się nie udało - odparł. Tylko początek spotkania w Lublanie dawał nadzieję, że "Biało-Czerwoni" mogą odnieść piąte z rzędu zwycięstwo w grupie. - Po pierwszych 15 minutach wydawało się, że ten mecz będzie wyglądał dobrze. Lepiej utrzymywaliśmy się przy piłce i wywieraliśmy presję. Ale im dłużej trwał, tym Słoweńcy czuli się coraz lepiej. Agresywność była u nich na bardzo wysokim poziomie, czemu my się nie sprzeciwiliśmy - stwierdził Fabiański. Sytuacja w grupie Orłów nadal jest niezła, nasza kadra po pięciu seriach gier w grupie G ma trzy punkty przewagi nad Austrią, ale o komforcie już nie ma mowy. - Mamy świadomość, że czeka nas jeszcze dużo spotkań. Jesteśmy grupą zawodników, która już sporo przeszła. Zawsze był moment zimnego prysznica, ale w takich sytuacjach zawsze potrafiliśmy dobrze zareagować - podsumował Fabiański, który będzie numerem 1 w najbliższych meczach reprezentacji. Art