Pochodzący z Mariboru Matjaż Kek słoweńską kadrę po raz pierwszy objął w 2007 roku. Wcześniej pracował w "swoim" NK Maribor i z drużynami juniorów reprezentacji Słowenii. Przez cztery lata pracy jako selekcjoner osiągnął sporo. Przede wszystkim poprowadził słoweńską jedenastkę do finałów MŚ w 2010 roku. W pobitym polu Słoweńcy zostawili wtedy w eliminacjach m.in. "Biało-Czerwonych", z którymi wygrali w Mariborze 3-0. Ten okres pracy Keka z kadrą świetnie pamięta Andraż Kirm. Oprócz Milivoje Novakovicia był tym zawodnikiem, który zagrał we wszystkich dziesięciu eliminacyjnych spotkaniach. - To właściwy człowiek, na właściwym miejscu. Mieliśmy wtedy z nim, my piłkarze, świetne relacje. Wie jak dotrzeć do zawodników, jak sprawić, żeby wszystko dobrze funkcjonowało. My ufaliśmy jemu, a on nam i przynosiło to potem wyniki na boisku. Świetnie się rozumieliśmy. Teraz jest jeszcze bardziej doświadczony niż za pierwszym razem, kiedy prowadził kadrę. Wierzymy w pracę, którą wykonuje - mówi nam Kirm, były skrzydłowy m.in. Wisły Kraków. Reporter RTV Slovenija Sasa Jerković dodaje. - Kiedy po raz pierwszy prowadził naszą kadrę miał niesamowite wyniki. Teraz jest naszą wielką nadzieją. To świeża twarz po czarnym okresie naszej piłkarskiej reprezentacji. Pod wodzą Srecko Katanca i Tomaża Kavcicia szło nam naprawdę źle. Inaczej było za czasów Keka w latach 2007-2011, kiedy nasza futbolowa kadra miała swoją twarz. Graliśmy zdyscyplinowaną taktycznie piłkę, potrafiliśmy sobie radzić z przeciwnikami - podkreśla żurnalista z Lublany. Słoweńcy nie najlepiej zaczęli eliminacje Euro 2020, bo zremisowali u siebie z Macedonią Północną 1-1 oraz przegrali z Austrią 0-1. Im dłużej Matjaż Kek pracuje jednak ze słoweńską kadrą tym jest lepiej. Boleśnie przekonały się o tym Orły w piątek, które na Stadionie Stożice przegrały 0-2. Teraz w pokonanym polu został Izrael, który w Lublanie przegrał 2-3, tracąc decydującą bramkę w ostatniej minucie spotkania. To był najlepszy prezent dla obchodzącego w poniedziałek 58. urodziny Keka. Dzięki tym dwóm efektownym wygranym Słoweńcy są na drugim, premiowanym awansem miejscu w grupie G z 11 punktami na koncie. Do "Bało-Czerwonych" tracą dwa punkty, a nad Austrią mają "oczko" przewagi. Słoweńcy na Euro zagrali dotąd raz. Było to w 2000 roku, kiedy to w ich kadrze brylował słynny Zlatko Zahović. Michał Zichlarz Wyniki, terminarz i tabela "polskiej" grupy eliminacji Euro 2020