Sytuacja w grupie G kwalifikacji do Euro 2020 W meczu z Austrią Pazdan na boisku przebywał tylko chwilę, ale z powodu choroby Jana Bednarka przeciwko Łotwie musiał zagrać już całe spotkanie. I nie zawiódł, tym samym zaliczając udany powrót do reprezentacji po mistrzostwach świata. W niedzielnym spotkaniu Polacy nie spisali się jednak najlepiej. Długo męczyli się z dużo słabszym rywalem, przechylając szalę dopiero w ostatnim kwadransie. - Zbytniej euforii w szatni nie było... Najważniejsze, że mamy sześć punktów po dwóch meczach - przyznał Pazdan. - Takie spotkania jak z Łotwą układają się w taki sposób, że jak w pierwszej połowie nie zdobędzie się bramki, to z czasem jest coraz ciężej. Grałem taki mecz z Gruzją czy Armenią... Dopóki nie strzelisz, to jest to bicie głową w mur - dodaje. Pazdan przyznał jednak, że gra reprezentacji Polski w niedzielny wieczór mogła nie porwać kibiców. - Czasami tak jest, że od początku nie wszystko wygląda pięknie i ładnie. Może graliśmy trochę za wolno, a przeciwnicy dobrze zawężali i nie wyglądało to tak jak trzeba. Na końcu jednak jest wygrana. Wiemy, że powinniśmy lepiej grać, ale cieszmy się z tego, że mamy sześć punktów i dobry początek eliminacji - podkreśla były zawodnik Legii Warszawa. Z zespołu mistrza Polski Pazdan przeniósł się do tureckiego Ankaragucu SK. Tam od razu wywalczył sobie miejsce w składzie i zbiera bardzo dobre opinie. - Czuję się tam swobodnie... To fajny i ciekawy wyjazd. Jestem zadowolony i cieszę się, że teraz mogłem zagrać w reprezentacji. Oby tak dalej - cieszy się Pazdan. Z Warszawy PJ