Damian Gołąb: Macedonia Północna to przeciwnik, który raczej nie budzi strachu wśród polskich kibiców. Słusznie? Jacek Krzynówek (96 spotkań w reprezentacji Polski): Strachu może nie, ale respekt na pewno powinien. Macedończycy grają u siebie, na pewno naszą reprezentację czeka niełatwe spotkanie. Na Bałkanach zawsze trudno się grało, bez względu na przeciwnika. Tamtejsi piłkarze prezentują techniczną piłkę, są bardzo żywiołowi. Jedziemy na mecz w roli faworyta, mamy lepszy zespół i większe indywidualności. Trzeba jednak podejść do spotkania bardzo poważnie i swoje wybiegać. Najważniejsze będzie to, co w głowach piłkarzy? - Chyba tak. Piłkarsko jesteśmy lepsi, ale wszystko układa się właśnie w głowach. Nie chce mi się jednak wierzyć, że na takim poziomie moglibyśmy zlekceważyć rywali. Myślę, że nasi piłkarze podejdą do meczu bardzo poważnie. Zdają sobie sprawę z tego, co ich czeka, także już za kilka dni z Izraelem. Trzeba to wygrać. Sześć punktów w dwóch najbliższych meczach dałoby drużynie Jerzego Brzęczka duży komfort. - Tak, to dałoby nam oddech. Musimy jednak patrzeć przede wszystkim na siebie. Obyśmy przeszli te eliminacje bez porażki. Czekają nas trudne mecze, ale na pewno mamy lepszych zawodników niż rywale. Mecze z Austrią i Łotwą były dobrym sygnałem na resztę eliminacji? Zwycięstwa nie przyszły łatwo. - Wcześniejsza Liga Narodów była poligonem doświadczalnym. Dajmy Jurkowi Brzęczkowi czas, by wpoił piłkarzom nowe zasady i schematy. Chłopcy potrzebują trochę czasu, by to wszystko przyjąć. Patrząc na historię, mecze w czerwcu, przed wakacjami, nie zawsze nam wychodziły. Liczę, że tym razem będzie inaczej. Za moich czasów w tym terminie często jeździliśmy do Azerbejdżanu czy Armenii, w bardzo gorące miejsca. W Macedonii też może być gorąco. - I to nie tylko w powietrzu, ale też na boisku. Tak to się ułożyło i nic na to nie poradzimy. Po prostu jedźmy tam, wygrajmy i wracajmy. Za pana czasów siłą reprezentacji były skrzydła. Trener Brzęczek preferował ostatnio ustawienie 4-4-2 z Kamilem Grosickim na prawej stronie boiska i Piotrem Zielińskim na lewej. To odpowiednia pozycja dla piłkarza Napoli? - Chyba nie, bardziej widziałbym go w środku pola. Z drugiej strony, trzeba liczyć na mądrość zawodników: że to, co prezentują w klubach, będą w stanie przenieść na reprezentację. I to bez względu na pozycję, na której będą grać. Obojętnie, co wymyśli trener Brzęczek, powinni sobie poradzić. Nasza kadra ma dziś problem ze skrzydłami? - Widać, że "Grosik" cały czas się napędza. Ma już 30 lat, więc do młodzieniaszków się nie zalicza, ale nadal bazuje na dynamice i grze jeden na jednego. To było widać w ostatnich meczach. Czym więcej tego typu zawodników, którzy potrafią wygrać pojedynek czy kiwnąć dwóch przeciwników, tym lepiej. Następców z dużymi nazwiskami nie ma. Jest jednak Przemek Frankowski, który może zagrać na drugim skrzydle. Gra w klubie, trzeba dać mu szansę, by się pokazał. A czy ją wykorzysta, to inna sprawa. Frankowski był bohaterem zaskakującego transferu z Ekstraklasy do amerykańskiej MLS. Wielu go krytykowało, ale to przecież liga silniejsza od polskiej. - Każdy jest kowalem swojego losu, tę decyzję trzeba uszanować. Nawet, jeśli na pierwszy rzut oka wyglądała na dużą niewiadomą. Myślę jednak, że Frankowski jej nie żałuje. Cały czas się rozwija. Potrzeba trochę czasu, by wszystko ogarnął. Teraz pora, by rozwinął skrzydła w reprezentacji. Na razie nie ma w niej zbyt dużego doświadczenia - wystąpił w kadrze sześć razy. Na pozycji skrzydłowego jest ważne, by nabrać trochę pewności, luzu? - Na to, by zagrać w reprezentacji, pracuje się w klubach. Jeżeli osiągniemy tam odpowiednią formę, w reprezentacji powinno być łatwiej. Skoro chłopak wywalczył sobie miejsce w klubie i dobrze gra, szkoda byłoby go trzymać na ławce czy na trybunach. Tym bardziej, gdy widać, jaki mamy problem ze skrzydłami. Dajmy mu szansę pokazać się w kilku meczach, by poczuł się pełnoprawnym reprezentantem. Na razie jest nieźle, po dwóch meczach mamy sześć punktów, wszystkie formacje wyglądają w miarę ok. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, do dobrych rzeczy szybko się przyzwyczajamy. Wszyscy chcielibyśmy, by nasza reprezentacja kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Podejrzewam, że jakieś potknięcia będą, ale ważne, by z ewentualnych błędów wyciągnąć wnioski. Widzę, że pan przed meczami z Macedonią Północną i Izraelem jest optymistą. - Oczywiście, zawsze nim jestem. Z kim byśmy nie grali, zawsze stanę murem za chłopakami. Wiem, jak wygląda gra w kadrze od podszewki. Nigdy nie było dla mnie ważne, kto stoi po drugiej stronie, a to, by moja drużyna grała o zwycięstwo. W reprezentacji występują najlepsi piłkarze w kraju. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że chłopcy będą kalkulować. Ligi zakończyły rozgrywki, zostały mecze, w których trzeba pociągnąć choćby i z żołądka. Trzeba zrobić wszystko, by wygrać oba spotkania. Rozmawiał Damian Gołąb