To pytanie, podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami przed meczem z Austrią, było zadawane napastnikowi Milanu kilka razy, w różnych formach. - Czy wyobrażasz sobie, że nie zagrasz? - Jeśli nie zagrasz, czy pogodzisz się z tym? - Czy jesteś przygotowany na decyzję trenera? - Czy może najlepszym rozwiązaniem byłaby gra trzema napastnikami, czy to możliwe rozwiązanie? Nie będę chodził i gadał, że nie gram Krzysztof Piątek, co pewien czas popijając niegazowaną wodę, cierpliwie odpowiadał, bez cienia frustracji, zdenerwowania, prawie zawsze z uśmiechem. Nie wahał się powiedzieć również o tym, co będzie, jeśli nie zagra. - Nie będę obrażony - zapowiedział. A zły? - Sportowo na pewno jakaś złość będzie. Każdy, kto jest w formie, przyjeżdża, żeby grać. Wszyscy napastnicy nie grają w słabych klubach. Sportowa złość będzie w każdym. Ale jeżeli drużyna wygra mecz, to będzie najważniejsze. Co to znaczy dla pana ta sportowa złość? - Sportowa jest taka..., taka która jest ludzka. Jestem wkurzony, zdenerwowany. Co ja mogę powiedzieć? No, nie będę chodził i gadał na wszystkich, że nie gram. Uszanuję tę decyzję, ale we mnie będzie złość, bo czuje się na siłach, żeby grać. Takich doczekaliśmy czasów, że napastnicy w kadrze są na topie. Nawet jak nie zagram, dam z siebie 100 procent na treningu i jak zagram, też dam 100 procent. Nie zmienię się. Na skrzydle to nie moja pozycja Piłkarz AC Milan, doskonale zdaje sobie sprawę z sytuacji w jakiej znalazł się selekcjoner. Jerzy Brzęczek ma do dyspozycji trzech świetnych napastników Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Piątka. Ale, ile miejsc na boisku dla nich przewidział? Jedno, dwa, trzy? Jakie jest najlepsze wyjście taktyczne? - Przyjechałem dopiero w poniedziałek, w niedzielę grałem jeszcze mecz derbowy, odbyłem tylko trening regeneracyjny. Dziś (we wtorek - ok) jest pierwszy trening. Wyjdziemy na boisko i będziemy mieć taktyczne zajęcia. Nie wiem, jaki jest plan. Wszystko jest realne w piłce. Mógłby to być strzał w dziesiątkę - wystawienie trzech napastników, ale mogłoby też źle wpłynąć na drużynę, a drużyna jest w tym wszystkim najważniejsza. Chcemy tak zrobić, żeby drużyna na tym nie ucierpiała - odpowiadał 23-letni napastnik. Sugestią, że może lepiej by było, by przeszedł na skrzydło, nie wydawał się zachwycony. - Grałem dwa mecze na skrzydle. To nie moja pozycja, ale możliwość rotacji byłaby wtedy większa - przyznał Piątek. Dużo mi brakuje do Roberta Mimo porównywalnego strzeleckiego dorobku z Robertem Lewandowskim, większej popularności w tym - niesamowitym dla siebie - sezonie, napastnik, który jeszcze rok temu grał w Cracovii, nie zadziera nosa. Długo i z ogromnym szacunkiem wypowiadał się na temat kolegów z ataku reprezentacji. - Robert jest w trójce najlepszych napastników na świecie. Jest silny, ma znakomite wykończenie, niesamowicie gra tyłem do bramki. Dużo mi brakuje do Roberta. Dużo jeszcze mam przed sobą. Mogę dojść do jego poziomu, ale muszę jeszcze dużo pracować. Mamy wiele podobnych cech charakteru, podobne zachowanie na boisku. Jak byłem młodszym zawodnikiem próbowałem go podpatrywać i tak samo poruszać się na boisku. Wydaje się, że mamy coś podobnego - mówił Piątek. Czego chciałby szczególnie nauczyć się od Lewandowskiego? - Gra niezwykle dobrze tyłem do bramki. Ja potrafię tę piłkę utrzymać, ale on praktycznie w tej pozycji nie traci piłki. Grę między formacjami ma lepszą. To bym też chciał od niego wziąć - dodaje napastnik Milanu. Równie wysoko Piątek ceni Arkadiusza Milika. Nie mówi, czy on jest lepszy, czy gorszy. - Jest w znakomitej formie, też strzela bramki, ale ja mam zasadę, że skupiam się na swojej pracy, żeby dać drużynie, jak najwięcej. Nie oceniam innych - opowiadał. Z każdym z napastników reprezentacji, z którymi teraz rywalizuje o miejsce w składzie na mecz z Austrią i Łotwą ma kontakt również poza zgrupowaniami. - Po tym jak Robert został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi wysłałem mu SMS z gratulacjami, on mi pogratulował po transferze do Milanu. Z Arkiem to samo, mamy częsty kontakt. Odnosimy się z szacunkiem do siebie. Rywalizacja jest, ale szacunek i koleżeństwo również - mówi Piątek. Może dlatego, szczególnie jemu, najmłodszemu z tej grupy łatwiej będzie się pogodzić z decyzją trenera. - Zdaję sobie sprawę, jak ciężka jest konkurencja. Robert jest w światowym topie napastników. Inaczej do tego podchodzę i mogę nie zagrać w jakimś meczu i to będzie normalne. Nie wyobrażam sobie, żeby Robert siadł na ławce - twierdzi. Rozdzielić siły napastników na dwa mecze Z wcześniejszych wypowiedzi Brzęczka wynika bowiem, że gra trójką napastników, a już na pewno w spotkaniu wyjazdowym z Austrią, byłaby zbyt ryzykowna. Selekcjoner więc dwa najbliższe spotkania eliminacyjne, także niedzielne z Łotwą w Warszawie, traktuje w tym kontekście jako całość. Nadrzędnym zadaniem jest awans reprezentacji do mistrzostw Europy. - Wydaje mi się, że trener może rozdzielić siły na dwa mecze i wtedy nikt nie będzie obrażony, bo każdy swoje zagra - zasugerował Piątek. Olgierd Kwiatkowski