Michał Białoński, Interia: Selekcjoner Jerzy Brzęczek w powołaniach na dwumecz eliminacji ME 2020 r. sięgnął po młodych, gniewnych z kadry Czesława Michniewicza: Kownackiego, Żurkowskiego i Gumnego. Podoba ci się taki ruch? Tomasz Frankowski, były reprezentacyjny napastnik: - Według mnie jest to niezbędny ruch dla odświeżenia kadry. Na kilku zgrupowaniach oni "kręcili się" jeszcze za kadencji Adama Nawałki, a trzeba im oddać, że w Ekstraklasie są wyróżniającymi się postaciami - zarówno <a href="http://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-reprezentacja-polski-robert-gumny-to-mocno-cieszy-serducho,nId,2878565">Gumny, który odzyskał formę po kontuzji,</a> jak i Żurkowski. Lech może nie gra rewelacyjnie, ale Gumny za każdym razem pokazuje potencjał rasowego prawego obrońcy. Żurkowski ciągnie Górnika na tyle, na ile może. Jeśli chodzi o Kownackiego, to widać, że Dawid szuka swojego miejsca. W Sampdorii ciężko mu było wygrać rywalizację o miejsce w ataku. Fabio Quagliarella jednak nie wypadł sroce spod ogona. Dawid poszedł do Fortuny Duesseldorf, tam szło mu dobrze, ale wczoraj doznał kontuzji, oby nie okazała się być poważną. Mam nadzieję, że Dawid będzie zdrowy. Jeśli tak, to w kadrze trafi na magiczne w tym momencie trio: Lewandowski, Milik, Piątek. Przy takiej konkurencji zagranie nawet minuty w dwumeczu będzie dla Dawida sukcesem, ale nawet samo obycie się w pierwszej reprezentacji, wspólne treningi z Robertem Lewandowskim dadzą mu dużo. Zgadzasz się z tymi głosami, które nakłaniają selekcjonera, by wystawił nawet trzech napastników, w związku z takim ich urodzajem? - Nie, ja uważam, że jeden z tego tria powinien być zmiennikiem dla któregoś z dwójki napastników grających. Pozycja Lewandowskiego jest niepodważalna. U jego boku powinien grać jeden z dwójki Milik - Piątek. Wydaje mi się, że Milik bardziej się komponuje, ale też Piątek jesienią zagrał w meczu z Portugalczykami strzelił bramkę. Jest to chłopak, któremu - że tak powiem w slangu piłkarskim - obecnie "żre" i widzimy to w Milanie. Odnoszę wrażenie, że Arek Milik musi się sporo naharować na boisku, żeby strzelić choć jednego gola. Natomiast Piątkowi przychodzi to z lekkością, więc trzeba z tego korzystać. Podzielasz zdanie Tomasza Hajty, który uważa, że selekcjoner Brzęczek powinien wziąć Kubę do sztabu szkoleniowego, a nie powoływać jako piłkarza, czy uważasz, że na skrzydłach wielkiego wyboru nie mamy i Błaszczykowski wciąż jest kadrze potrzebny? - Tomek Hajto, od dwumeczu Wisły z Schalke (wygranego 5-2 - przyp. red.), zawsze czuje do krakowskiego klubu wewnętrzny uraz, mimo że się do tego nie przyznaje. Jeśli chodzi o powoływanie Kuby, uważam, że jeśli on sam nie podjął decyzji o rezygnacji z kadry narodowej, to ja nie widzę na skrzydłach tłumu zawodników, który by ustawił Błaszczykowskiego na końcu kolejki. Jest Kamil Grosicki, jest Przemek Frankowski. Musimy powoli szukać nowych prawoskrzydłowych, ale nie na siłę. Skoro Kuba jest też dobrym duchem reprezentacji, ja nie mam nic przeciwko powoływaniu go. Oczywiście, wygrana Wisły w Kielcach, ze znaczącym udziałem Błaszczykowskiego, jeszcze bardziej uzasadniła jego powołanie, bo gdyby nastąpiła kolejna porażka Wisły, po bezbarwnym meczu Kuby to fala krytyki byłaby większa. Jak ci się podoba akcja ratunkowa Wisły Kraków, w której użyto niestosowane dotąd w polskiej piłce metody, jak sprzedaż akcji, specjalnej edycji koszulek, rekordowej liczby karnetów, dzięki czemu w sumie zebrano 14 mln zł w dwa miesiące? Z drugiej strony, sportowo, aż do meczu z Koroną, było bardzo ciężko - trzy porażki w czterech meczach. Dawno Wisła nie strzeliła sześciu goli na wyjeździe. - Mogę takimi wynikami rzucić, niczym wyjmowanymi z rękawa: siedem bramek strzeliliśmy w Lubinie, a sześć - w Grodzisku Wlkp., z wicemistrzem Polski. Nie wracajmy już jednak do historii. Czapki z głów przed kibicami Wisły, którzy gremialnie włączyli się do akcji ratunkowej. Aż dziwi mnie, że tak szybko udało się wypłacić zaległe pensje piłkarzom. Mam nadzieję, że płynność finansowa w Wiśle wróciła już na stałe. Trudno oczekiwać, że w trzy miesiące wszystko zostanie przygotowane pod nowego inwestora. Sądzę, że niejedna firma, niejeden biznes interesuje się Wisłą. "Due diligence", czyli dokładne sprawdzenie przedsiębiorstwa to skomplikowane zadanie. Dajmy nowym zarządcom Wisły trochę czasu. Najwcześniej będzie można ich rozliczyć pod koniec czerwca. Mam nadzieję, że dla Wisły będzie to zarówno sportowo, jak i finansowo udana wiosna i zakończy się pozyskaniem poważnego sponsora, o ile Kuba z partnerami nie chcą się mocniej angażować w to przedsięwzięcie. Jak widzisz rolę Kuby? Wszedł do szatni, w której nie było nadziei, udzielił klubowi pożyczki, by zawodnicy nie rozwiązali kontraktów. Natomiast piłkarsko nie miał lekkiego początku. Dopiero w Kielcach dał popis - strzelił bramkę, miał dwie asysty, a przy zejściu otrzymał brawa od kibiców gospodarzy. - Przede wszystkim jestem zwolennikiem jego talentu od kilkunastu lat, gdy tylko pojawił się w Wiśle, a potem zadomowił w Borussii Dortmund. Spodziewałem się, że po powrocie może mieć ciężko. Na jego barki spadła odpowiedzialność za problemy finansowe Wisły, ale również te sportowe. Nie ma co ukrywać, że zimą odeszło czterech-pięciu zawodników, którzy ciągnęli grę zespołu. Wszystko się skupiło na Kubie, który miał świetne wejście poza piłkarskie, na oczach całej Polski, z pożyczką 1,3 mln zł. Można się było spodziewać, że trzy-cztery kolejki może mu zająć "ogarnięcie się" piłkarskie, czyli wejście na top dyspozycji fizycznej. Chciałbym, żeby mecz z Koroną był przełomowy dla Błaszczykowskiego. Ja nie spodziewam się po nim trzech bramek w meczu i siedmiu asyst, ale bramki co trzy spotkania, dryblingów i lepszej gry. Myślę, że sam Kuba czuł, że pierwsze spotkania nie wyszły mu tak, jakby sam chciał. Rozmawiał: Michał Białoński Jutro opublikujemy II część wywiadu z Frankowskim