Na formę polskich zawodników trener kadry nie ma prawa narzekać. W poniedziałek do warszawskiego hotelu Hilton zjechała grupa piłkarzy, którymi reprezentacja Polski może się chwalić w Europie. Szkoleniowcy każdej z drużyn narodowych, którzy są naszymi rywalami w <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-G-euro-2020-kwalifikacje-kwalifikacje-grupa-g,cid,715,rid,3805,gid,1065,sort,I">grupie eliminacyjnej G,</a> mogą Brzęczkowi tylko pozazdrościć takiego składu. W ataku Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek, czyli dwójka najbardziej skutecznych napastników w czołowych europejskich ligach, do tego Arkadiusz Milik gorszy od kolegów w statystykach, ale wciąż z solidnymi dorobkiem bramkowym i przychylnymi recenzjami. W bramce Wojciech Szczęsny, grający w zespole ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów Juventusie Turyn, ewentualnie Łukasz Fabiański, uważany za najcenniejszy punkt średniaka Premier League West Ham United. Jest Kamil Grosicki, który odzyskał piłkarski wigor w Hull City, Grzegorz Krychowiak, który w Rosji znalazł wreszcie klub uszyty na swoją miarę, Jakub Błaszczykowski brylujący na krajowych boiskach, po powrocie do Ekstraklasy. Ale potencjał, możliwości, jakość, liczby, statystyki nigdy nie gwarantują wyniku. Nigdy. Brzęczek już na poprzedniej konferencji prasowej, na miesiąc przed obecnym zgrupowaniem, ostrzegał, że klucz do sukcesu w tych intensywnych eliminacjach, leży we właściwym doborze składu, znalezieniu równowagi, bo może być tak jak w słynnym meczu z Cyprem przed laty, kiedy Wojciech Łazarek wystawił kilku piłkarzy ofensywnych, by zremisować 0-0. Być może to teraz najtrudniejsze zadanie dla selekcjonera. Jak w tym kłopocie bogactwa, który się pojawił, zwłaszcza w ofensywie, dotrzeć do ideału? - Weźmy hipotetycznie pod uwagę, że wystawiamy w ataku trzech naszych napastników i tracimy bramkę. Co wtedy? Jeśli w takiej chwili ściągniemy zawodnika z ataku, nie byłoby to logiczne - mówi Brzęczek. - Nie liczba zawodników ofensywnych gwarantuje zdobywanie bramek. Oni są skuteczni w klubach i wiemy, że z tym nie mamy problemu, ale my musimy wykorzystać ich potencjał na potrzeby drużyny. Musimy stworzyć ekipę, która będzie się rozumiała na boisku. Napastnicy muszą otrzymywać podania, bo bez nich nie strzelą bramek. Musi być zachowana proporcja, balans i harmonia w tej drużynie - dodał selekcjoner. Brzęczek, który w Austrii spędził prawie dziewięć lat, nie chce w czwartek zagrać "na hura", rzucić do ataku wszystko, co ma w drużynie najlepszego, jak kiedyś Łazarek. Zamierza zdobyć punkty rozsądkiem. Zdaje sobie bowiem także sprawę z wartości przeciwnika. - To zespół, który jest świetnie przygotowany fizycznie. Zawodnicy z Austrii grają głównie w Bundeslidze i w bardzo fizycznej lidze austriackiej. Oprócz umiejętności czysto piłkarskich ta agresja, bezkompromisowość w pojedynkach będzie miał decydujący wpływ na losy spotkania - podkreślał trener "Biało-Czerwonych". Na ten aspekt zwrócił również uwagę Kamil Glik. - Dla mnie, tak jak powiedział selekcjoner, sfera fizyczna i mentalna będzie odgrywać kluczową rolę. Widziałem skróty różnych meczów Austriaków. To solidna drużyna pod względem fizycznym. Gdy są piłki stykowe idą do końca. Nie odpuszczają - opowiadał obrońca AS Monaco. Brzęczek, ze swoim sztabem, trzy najbliższe dni zamierza poświęcić na przećwiczenie schematów taktycznych, na rozmowy z zawodnikami i uczulenie ich na wszystkie potencjalne problemy, zagrożenia. Czasu ma niewiele. Dopiero we wtorek na stadionie Polonii Warszawa odbędzie się pełny - zamknięty na prośbę selekcjonera - trening dla wszystkich kadrowiczów. W środę, dzień przed meczem już w Wiedniu, w zajęciach będzie uczestniczyć przede wszystkim wyjściowa jedenastka. Dawno sprawa nazwisk piłkarzy, którzy się w niej znajdą, nie była tak interesująca. Olgierd Kwiatkowski