Pierwszy raz Polacy ze Szwedami spotkali się w jednej grupie podczas kwalifikacji do mistrzostw świata we Włoszech (1990). Wtedy jeszcze za zwycięstwo przyznawano dwa punkty. Mundial 1990: Gol Tarasiewicza nie pomógł Nadzieje, że ekipa prowadzona przez Wojciecha Łazarka (a potem Andrzeja Strejlaua) pojedzie do Włoch szybko zostały rozwiane. Rozpoczęło się od wygranej z Albanią, ale wtedy to był obowiązek wszystkich drużyn. W drugim meczu Polacy grali ze Szwecją w Sztokholmie. Przegrywali 0:1, ale trzy minuty przed końcem Ryszard Tarasiewicz pięknym strzałem z rzutu wolnego z ponad 30 metrów doprowadził do remisu. Tego dobrego wyniku nie udało się jednak utrzymać. W 90 minucie trafił Niclas Nylen. W kolejnym meczu Polacy ulegli 0:3 Anglii i było wiadomo, że w rewanżach muszą wygrać z tym zespołami. Tak się jednak nie stało. Z Anglikami było 0:0, a Szwedzi drugi raz okazali się zbyt silni. Wygrali na Stadionie Śląskim 2:0 po golach Petera Larssona i Johny’ego Ekstroma. Mecz obejrzało zaledwie 15 tys. kibiców - to jedna z najniższych frekwencji na chorzowskim obiekcie. Jacek Ziober: Były indywidualności, nie było zespołu - Przegrywaliśmy i przegrywamy z nimi niemal wszystko. Te najważniejsze mecze eliminacyjne, jak i towarzyskie. Na przełomie lat 80. i 90. graliśmy w kwalifikacjach z Anglią i Szwecją , który naprawdę miały w składach gwiazdy światowego formatu - podkreśla Jacek Ziober, 46-krotny reprezentant Polski. - Nasza kadra też miała ogromny potencjał, ale trenerzy nie potrafili stworzyć drużyny. Przyjeżdżali zawodnicy, którzy grali w zagranicznych klubach w podstawowych składach jak Tarasiewicz, Dziekanowski, Kaczmarek, Furtok, Wójcicki czy Matysik, do tego byli najlepsi z polskiej ligi, a i tak nie było zespołu - przyznaje Ziober. Euro 2000: Ljunberg strzela między nogami 10 lat później nadarzyła się okazja do rewanżu w eliminacjach mistrzostw Europy. Nawet skład grupy był podobny, bo znów oprócz Szwedów graliśmy z Anglikami. Wyniki, niestety też. Choć tym razem Polacy do końca mieli szansę wywalczyć awans na turniej w Belgii i Holandii. Najpierw łatwo pokonali Bułgarię (3:0) i Luksemburg (3:0). Potem "tradycyjna" porażka na wyjeździe z Anglią (1:3). Już jutro zaraz po meczu Polaków nasz program na żywo Interia Sport Gramy Dalej! - Sprawdź szczegóły! I wreszcie Szwedzi. W obecności 28 tysięcy widzów mecz rozstrzygnął Fredrik Ljungberg, który pomknął lewą stroną i strzelił jedyną bramkę. - Pamiętam to spotkanie. Jurek Brzęczek nie zdążył za Szwedem, a Kaziu Sidorczuk puścił piłkę między nogami. To był mój schyłek w reprezentacji i liczyłem, że koniec coś się uda osiągnąć, ale ta porażka zamknęła nam właściwie drogę do mistrzostw Europy. Poza główką Tomasza Wałdocha nie zagroziliśmy rywalom i zasłużenie przegraliśmy - przyznaje Sławomir Majak, 22-krotny reprezentant Polski. Sławomir Majak: Skandynawowie bardzo nam nie leżą Polacy wciąż byli w grze o awans. Szwedzi w tych eliminacjach byli nie do zatrzymania (7 wygranych i remis), ale Anglicy w byli w zasięgu. Nawet po remisie z nimi 0:0, Biało-czerwoni mogli załapać się do barażów. Musieli jednak w ostatnim meczu co najmniej zremisować na wyjeździe ze Szwecją, która już była pewna awansu. Nie było jednak taryfy ulgowej - Kennet Anderson i Henrik Larsson rozstrzygnęli spotkanie. - Skandynawowie bardzo nam nie leżą. Chyba ta ich żelazna dyscyplina taktyczna jest dla nas nie do przełamania. Pamiętam, że q moich czasach przegrywaliśmy z Duńczykami i Szwedami. Jedynie za czasów trenera Jerzego Engela wygraliśmy w Norwegii. Euro 2004: Szwecja pomogła także Łotwie Szwedzi stanęli na drodze Polaków także w kolejnych eliminacjach do Euro 2004. I to nawet podwójnie. Znów okazali się najlepsi w grupie. Polaków ponownie pokonali dwa razy - 3:0 u siebie i 2:0 na Stadionie Śląskim. Na mecz w Chorzowie przyszło zaledwie 20 tysięcy fanów. - Jedyne pozytywne wspomnienia z meczów ze Szwedami to takie, że w naszej drużynie grało z pięciu zawodników z Wisły. Wtedy kadra stała krakowskim zespołem. Na tym kończą się dobre wspomnienia - przyznaje Kamil Kosowski, 52-krotny reprezentant Polski. - Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Byli lepiej zorganizowani, lepiej przygotowani fizycznie i też mocniejsi mentalnie, a to duży atut. Kamil Kosowski: Pewnie pomyśleliśmy, że odpuścili To były eliminacje, w których Polska potrafiła przegrać u siebie nawet z Łotwą, ale i tak przed ostatnia kolejką miała szansę znaleźć się w barażach. Musiała wygrać na wyjeździe z Węgrami, a Szwedzi pokonać Łotyszów u siebie. Wydawało się, że trudniejsza będzie pierwsza część planu, tymczasem Polacy wygrali 2:1. Natomiast Szwedzi przegrali w Sztokholmie 0:1, mimo że 20 minut grali w przewadze jednego zawodnika. - Takie rzeczy dzieją się w piłce. Nie pamiętam jak to odebraliśmy, ale pewnie pomyśleliśmy, że odpuścili - przyznaje Kosowski. Mundial 2022: Szwecja po raz czwarty Szwedzi czwarty raz stają na drodze Polaków w walce o awans na dużą imprezę. Tym razem wszystko zależy od jednego meczu na Stadionie Śląskim. - Musimy być przygotowani, zorganizowani, ostrożni, ale nastawieni, żeby strzelić gola - dodaje Kosowski.