Juventus FC robi, co może, by zniechęcić polski duet - i innych graczy wystawionych na listę transferową - by wymusić na nich opuszczenie Turynu. Taki gest można było jednak sobie podarować. Szczęsny i Milik muszą poszukać nowych pracodawców Choć minęła już ponad połowa letniego okienka transferowego, sytuacja Wojciecha Szczęsnego oraz Arkadiusza Milika pozostaje niejasna. No, przynajmniej w pewnych kwestiach. Klarowne wydaje się bowiem to, że polski duet nie pozostanie w Juventus FC. Wyraźny sygnał świadczący o tym dał ostatnio Thiago Motta. Nowy trener rekordowych mistrzów Włoch przyznał, że wszyscy zawodnicy, których zabrakło w kadrze na sparing z Brestem nie są w jego planach. Dodajmy, że w gronie tym znajdują się też inne duże nazwiska, jak choćby Federico Chiesa. Wojciech Szczęsny już kilka tygodni temu prowadził zaawansowane rozmowy z Al-Nassr, ale ostatecznie do transferu nie doszło. Z kolei na początku tygodnia gruchnęła informacja, że usługami Arkadiusza Milika interesuje się Atalanta BC. Żaden z Polaków nie znajduje się jednak blisko dojścia do porozumienia z nowym pracodawcą. Czy to było konieczne? Juventus nie pozostawia złudzeń "Czarna lista" Juventusu nie zamyka się na Szczęsnym, Miliku i Chiesie. Klub chce pożegnać się również z Arthurem, Westonem McKennie, Filipem Kosticiem czy Mattią de Sciglio. Ostatni gest "Starej Damy" ewidentnie pokazuje, że ta nie zamierza dbać o dobre relacje ze swoimi podopiecznymi. Jak zauważyli bowiem dziennikarze Sport.pl, nie istnieje już możliwość kupna koszulki z nazwiskiem któregokolwiek z wymienionych zawodników na oficjalnej stronie Juventusu. Wydaje się, że takie zachowanie jest zupełnie niepotrzebne. Może ono wyjątkowo boleć Szczęsnego, który spędził w Turynie siedem lat, wygrał trzy mistrzostwa i pięć innych trofeów, a także rozegrał dla "Starej Damy" aż 252 mecze.