Nie tak miała potoczyć się przygoda Jacka Góralskiego w Bundeslidze. Odkąd Polak w lipcu ubiegłego roku zamienił Kairat Ałmaty na VfL Bochum, rozegrał bowiem zaledwie cztery spotkania w najwyższej niemieckiej klasie rozgrywkowej, łącznie przebywając na boisku przez 145. minut. Zespół z Bochum musi bronić się przed spadkiem, a na trzy spotkania przed końcem traci dwa punkty do bezpiecznej, piętnastej pozycji i z racji gorszego bilansu bramkowego znajduje się za VfB Stuttgart, które w tym momencie zajmuje miejsce dające baraże o utrzymanie. Jednak Góralski ostatni raz zameldował się na boisku 25 lutego, kiedy wszedł na trzy minuty w przegranym 0:3 starciu z Werderem Brema. Pierwszy sezon 30-latka w nowym zespole jest naznaczony przez kontuzje, a jakiś czas temu w rozmowie z Sebastianem Staszewskim na kanale "Po Gwizdku" jego menadżer - Mariusz Piekarski zapowiadał, że rozważane będą różne opcje w kontekście jego przyszłości. "Będziemy rozmawiać, dywagować nad jego przyszłością. Ale wydaje mi się, że dopiero pod koniec maja" - zdradził wówczas. Góralski mówi wprost: To jeden z najtrudniejszych momentów w karierze Teraz głos zabrał sam zawodnik, który w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał wprost, że przeżywa obecnie jeden z najtrudniejszych momentów w swojej karierze. Wszystko przez fakt, że od samego początku przygody w Bochum sprawy nie układały się po jego myśli, a od dłuższego czasu czuje, że niezależnie od tego jak spisywałby się na treningach, nie jest w stanie walczyć o miejsce w składzie. "Dla mnie to jeden z trudniejszych momentów w karierze. Najpierw przytrafiła się seria kontuzji. Straciłem okres przygotowawczy, opuściłem pierwsze kolejki Bundesligi, później leczyłem urazy trochę w pośpiechu, aż w końcu naderwałem mięsień dwugłowy i ścięgno i nie pojechałem na mistrzostwa świata do Kataru. Teraz moja perspektywa nie wygląda ciekawie. (...) W ostatnim czasie oglądam z boku, jak inni walczą o skład i cieszą się z wygranych. Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, bo do tej pory regularnie grałem w swoich poprzednich klubach" - powiedział Mateuszowi Skwierawskiemu. "Góral" wciąż liczy na powrót do kadry. "Wszystko krok po kroku" Na sytuację pomocnika wpłynął również fakt, że w klubie nie ma już ludzi odpowiedzialnych za jego sprowadzenie. W Bochum doszło do personalnych zmian, które niewątpliwie utrudniły mu powrót do zespołu, zwłaszcza w obliczu trapiących go kontuzji. "W zespole chciał mnie trener Thomas Reis, który jest obecnie w Schalke, i dyrektor sportowy Sebastian Szindzielorz pracujący aktualnie w Wolfsburgu. (...) Niestety, trochę spraw się nawarstwiło, nie pomogły kontuzje. Jest jednak jeden pozytyw - jestem w stu procentach zdrowy, wyleczyłem poprzednie urazy, przepracowałem zimowy okres przygotowawczy i pozostaje w treningu, niedługo rozstrzygnie się moja przyszłość" - dodał. Zapytany o ewnetualny powrót do reprezentacji, Góralski zapewnił, że nie chce wybiegać myślami zbyt daleko. Zdaje sobie jednak sprawę, że Euro w Niemczech może być dla niego ostatnią okazją, by wybrać się z kadrą na wielki turniej, przez co zamierza krok po kroku starać się odbudowywać swoją pozycję w piłce klubowej, by znaleźć się w kręgu zainteresowań Fernando Santosa. "Najpierw muszę wrócić do regularnej gry, a dopiero później spojrzę dalej, w kierunku kadry. Na pewno chciałbym jeszcze "zaatakować" reprezentację. Mam już 31 lat, tego grania na najwyższym poziomie nie zostało aż tak dużo, dlatego Euro w Niemczech w przyszłym roku może być dla mnie ostatnią szansą występu na dużym turnieju. Ale tak jak mówiłem, krok po kroku" - zakończył.