Michał Pazdan w reprezentacji Polski zadebiutował w 2007 roku, ale musiał długo czekać, by stać się ważną postacią zespołu narodowego. Defensor swoją szansę wykorzystał podczas mistrzostw Europy w 2016 roku, kiedy to kadra pod wodzą Adama Nawałki dotarła aż do ćwierćfinału, a Pazdan wywalczył miejsce w podstawowym składzie i stał się jednym z liderów drużyny. Utalentowany Polak opuszcza wielki klub. Zagra w… szóstej lidze Pazdan był w tym czasie piłkarzem Legii Warszawa, której barwy reprezentował do 2019 roku. Jak przyznał w najnowszym wywiadzie dla portalu Weszło, czas po powrocie z Euro był dla niego bardzo trudny. Michał Pazdan o trudnym czasie po Euro 2016. "Praktycznie nie żyłem Jak wyznał defensor, którego kibice w trakcie Euro okrzyknęli mianem "ministra obrony narodowej", niewiele pamięta z czasów gry dla Legii, a jego podejście zmieniło się dopiero po transferze do MKE Ankaragucu. - Ja wtedy praktycznie nie żyłem. Albo inaczej: żyłem jak robot. Wszystko musiało się zgadzać: każda minuta na zegarku, liczba powtórzeń każdego ćwiczenia, każdy gram jedzenia na talerzu. Gdybym nie wyjechał do Turcji, to pewnie od trzech lat nie grałbym w piłkę, bo by mnie to wyniszczyło - zaznaczył. Polskie ekipy poznały potencjalnych rywali w eliminacjach LKE. Są znane kluby Ze słów Pazdana wynika, że miał świadomość swoich niedostatków, wynikających z niskiego wzrostu. Ten brak rekompensował czytaniem gry, dlatego wręcz obsesyjnie przygotowywał się do meczów, szczególnie z mocniejszymi rywalami. Potrafił przed zaśnięciem nie tylko analizować przeciwników pod każdym kątem, ale również godzinami rozmyślać nad tym, co powinien zjeść na śniadanie w dniu meczu czy sprawdzać, ile par skarpetek spakował. Były reprezentant Polski, który przed sezonem dołączył z Jagiellonii Białystok do Wieczystej Kraków, od kilku lat pracuje z psychologiem. I jak przyznał, bardzo sobie ceni tę współpracę. - Obniżyłem te wszystkie rzeczy związane z przygotowaniem do meczu do niezbędnego minimum. Robię tylko to, co mi naprawdę potrzebne. Dzięki temu gram dalej i jestem zadowolony - wyznał.