Reprezentacja Polski w losowaniu swojej ścieżki barażowej miała trochę szczęścia i nieszczęścia. Szczęściem jest to, że w półfinale Biało-Czerwoni mierzyli się z Estonią, która w rankingu FIFA plasuje się na 123. miejscu, a Polska prawie 100 pozycji wyżej. Jak to mawia przysłowie "papier wszystko przyjmie" i trzeba było pokazać tę przewagę na murawie, co w ostatnich kilkunastu miesiącach nie wychodziło naszej reprezentacji najlepiej i to wciąż pozostaje bardzo łagodnym określeniem sytuacji. Przebłysk geniuszu Piotrowskiego. Polska otwiera wynik z Estonią! [WIDEO] Świetna akcja Zalewskiego, cudowna wrzutka Na całe szczęście jednak ten najważniejszy mecz reprezentacji w 2024 roku rozpoczął się dla nas naprawdę dobrze. Biało-Czerwoni szybko wyszli na prowadzenie, co sprawiło, że mogli skupić się na kontroli meczu, czyli czymś, co w ostatnich miesiącach również nie zawsze nam wychodziło. Trzeba było jednak potwierdzić to skromne jednobramkowe prowadzenie kolejnym golem, aby zyskać odpowiedni spokój, który pozwoli na więcej luzu na murawie, bo stawka była ogromna. Koszmarne wieści z reprezentacji Polski. Ciąg wymuszonych zmian, fatalny zbieg okoliczności Na drugiego gola kibice zgromadzeni na PGE Narodowym musieli chwilę poczekać, a dokładniej do drugiej połowy. Świetnie prezentował się tego dnia Nicola Zalewski, który raz po raz nękał rywali swoimi rajdami, czym doprowadził nawet do czerwonej kartki dla rywala. Jego wrzutki często nie znajdowały jednak adresata, w związku z tym jego rajdy poza tą wywalczoną czerwoną kartką niewiele dawały. To zmieniło się na samym początku drugiej części spotkania. Znów zawodnik Romy popędził lewym skrzydłem, zmylił rywala i dośrodkował futbolówkę w pole karne. Ta spadła tym razem idealnie na głowę... Piotra Zielińskiego, który zachował się jak rasowy napastnik. Pomocnik Napoli nie mógł tego zmarnować i z bliska wpakował piłkę do pustej bramki. Polska wyszła na bezpieczne dwubramkowe prowadzenie i przy takim scenariuszu awans do finału baraży był już dosłownie na wyciągnięcie ręki.