Adam Nawałka został pod koniec 2013 roku selekcjonerem reprezentacji Polski. Przejął kadrę po Waldemarze Fornaliku, któremu nie udało się awansować na mundial do Brazylii. "Biało-Czerwoni" byli w bardzo złym położeniu, a opinia publiczna nie dawała Nawałce wielkiego kredytu zaufania. Zbigniew Boniek - ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej - miał jednak przeświadczenie, że postawił na odpowiedniego fachowca. Jedno z pierwszych poważnych wyzwań nowego szkoleniowca nie odbywało się wcale na boisku. Chodziło mianowicie o zarządzanie grupą, a konkretnie o wybór kapitana. Dotychczas opaskę dzierżył Jakub Błaszczykowski, w tamtym czasie uwielbiany przez kibiców. Nawałka długo unikał jednak bezpośredniej odpowiedzi na pytanie, czy za jego kadencji skrzydłowy nadal będzie wyprowadzał kolegów na boisko. Selekcjoner zwodził i kluczył, pomagał mu też fakt, że Błaszczykowski był kontuzjowany, dzięki czemu mógł grać na czas. W końcu jednak nadszedł moment na podjęcie ostatecznej decyzji. Wtedy okazało się, że dotychczasowych kapitan traci opaskę, a przejmuje ją Robert Lewandowski. Dla Błaszczykowskiego był to poważny cios, który mocno przeżywał. Po blisko dziesięciu latach emerytowany już piłkarz postanowił na nowo otworzyć ten rozdział swojej kariery. Szczegółowo opowiedział o sytuacji w filmie "Kuba", którego premierę zaplanowano na 23 lutego na platformie Prime Video. Pokazali nagranie z Błaszczykowskim. Padły trzy słowa i wszystko jasne Jakub Błaszczykowski opowiedział o utracie opaski Błaszczykowski nie zamierzał owijać w bawełnę. Kiedy tylko rozpoczyna się sekwencja filmu, w której poruszony jest temat opaski, główny bohater szybko sugeruje, kto jest czarnym charakterem w tej historii. To były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, który - zdaniem Kuby - miał wymusić taką zmianę. Błaszczykowski mówi wprost, że Adam Nawałka nie miał autonomii podczas podejmowania tej decyzji. Kiedy na ekranie pada pytanie, dlaczego Bońkowi tak zależało na zmianie kapitana, "Błaszczu" odpowiada: W ten sposób Błaszczykowski wbił szpilkę Bońkowi, który nie przyjął zaproszenia do udziału w filmie. Nie zgodził się na rozmowę na potrzeby dokumentu, na którą zgodził się na przykład Adam Nawałka. "To nie była jego decyzja i on chyba do końca nie wiedział, jak to rozegrać. Najbardziej chodziło mi o sposób przeprowadzenia tej zmiany. Nie o sam fakt" - twierdzi sportowiec. Z filmu wyraźnie da się wyczuć, że zła energia nie minęła. Były piłkarz i były prezes na pewno nie pałają do siebie sympatią. Twórców dkumentu i samego Błaszczykowskiego wypada natomiast pochwalić za to, że nie chowali przed widzami głowy w piasek i otwarcie przedstawili swoje racje. "Myślę, że dla nikogo opowiadanie o swoim życiu nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli trzeba wrócić do różnych wspomnień. To zawsze wywołuje emocje, nad którymi trudno zapanować. Z drugiej strony przygotowywałem się do tego procesu, pierwsze spotkanie z Papaya Films w sprawie filmu odbyło się około dwóch lat temu. Myślę, że efekt końcowy jest zadowalający" - mówił w rozmowie z Interią Błaszczykowski. Jakub Żelepień, Interia