Kiedy Rosja napadła w lutym na Ukrainę, chyba nikt nie przypuszczał, że putinowska propaganda jako straszaka przed "złą Polską" użyje piłkarza reprezentacji "Biało-Czerwonych". A właściwie dwóch, bo oprócz Macieja Rybusa w tym celu wykorzystany został także jego menedżer Mariusz Piekarski. Ten drugi usprawiedliwiał fakt, że reprezentowany przez niego piłkarz związał się umową z klubem oligarchy ściśle powiązanego z Władimirem Putinem. Robił to w taki sposób, że cytowała go większość rosyjskich mediów. Rybus podpisał kontrakt ze Spartakiem Moskwa w momencie, kiedy cały świat widzi zbrodnie, dokonywane przez Rosjan na Ukrainie. Jeszcze pół roku temu wielu gratulowałoby mu transferu do najpopularniejszego klubu Rosji. Dziś jednak żaden szanujący się piłkarz nie powinien tam trafić. W klubie, którego właścicielem jest Leonid Fedun - były rosyjski oficer wojskowy, bliski współpracownik Wagita Alekperowa, prezesa rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil - zostało już niewielu obcokrajowców. Został np. Quincy Promes, którego holenderscy prokuratorzy ścigają za usiłowanie zabójstwa i handel narkotykami. Były reprezentant Oranje ma dostać od Putina obywatelstwo i być może jest to cena za wierność Spartakowi, bo z rosyjskim obywatelstwem łatwiej mu będzie uniknąć kary. Wrócić do Holandii będzie mu jednak trudno. Czy w podobnej sytuacji jest jednak Rybus? Jego menedżer Mariusz Piekarski uważa, że tak. W wywiadzie dla "Meczyków" przekonywał, że rosyjskiej rodzinie piłkarza w Polsce miałoby grozić jakieś nieokreślone "niebezpieczeństwo" i "hejt". Skazany na Spartaka? Nazwa "Spartak" w karierze Rybusa przewija się już po raz kolejny. To fantastycznej grze przeciwko tej drużynie w sierpniu 2011 zawdzięczał swój pierwszy transfer do ligi rosyjskiej. Rybus na początek trafił do Tiereka Grozny - klubu innego człowieka Putina, Ramzana Kadyrowa. Polak w stolicy Czeczenii grał od lutego 2012 do czerwca 2016 r. Zanim doszło do tego transferu, o Rybusie po raz pierwszy było głośno w całej Polsce. Spokojny chłopak, pochodzący z Łowicza, z trójką swoich kolegów z Legii trafił nagle na pierwsze strony gazet. "Super Express" opublikował bowiem zdjęcia paparazzi z piłkarzami wychodzącymi z agencji towarzyskiej "Rasputin" przy ul. Wiertniczej w Warszawie. Artykuł "Legia w burdelu" ukazał się po meczu ze Spartakiem... Legia też zabrała głos w głośnej 11 lat temu sprawie. - Zawodnicy muszą pamiętać, że reprezentują klub na boisku i poza nim. Pomijając aspekt moralny sprawy, co stanowi w tym przypadku kwestię osobistą, należy brać pod uwagę, że tego typu sytuacje odbijają się negatywnie na wizerunku zarówno każdego z piłkarzy, jak i klubu - mówił ówczesny rzecznik prasowy Legii Michał Kocięba. Według "Super Expressu" Rybus został wtedy porzucony przez dziewczynę - Natalię. Wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych zapowiedział również trener Maciej Skorża. Chce żyć w Moskwie na stałe Przyznać trzeba, że była to jednak jedyna afera wywołana przez Rybusa. Poza tym uchodził on za spokojnego chłopaka; jak określa go jeden z byłych pracowników klubu - to "taki poczciwy Ryba". - On nigdy nie był rozmowny, nie należał do intelektualistów. Chodził zawsze w duecie z Arielem Borysiukiem i to ten drugi był tym bardziej elokwentnym, zaczepiającym dziennikarzy - wspomina nasz informator, który w Legii przepracował wiele lat. - Mieszkali we dwóch w mieszkaniu, które wynajął im Marek Jóźwiak i gdzieś się ciągle włóczyli. Jacek Magiera się z nimi użerał, bo nie chcieli się uczyć. Rybus chyba nie skończył liceum, które mu Legia załatwiła - wspomina nasz rozmówca. Trzeba go prowadzić za rączkę Po wyjeździe do Rosji piłkarz na początku trzymał się z Marcinem Komorowskim, który też trafił do Tiereka. - To był ogarnięty chłopak. I na pewno we dwóch było im raźniej i sobie pomagali. Potem Rybus poznał Lanę, z którą wziął ślub w 2018 r. przed mistrzostwami świata w Rosji. Był już wtedy piłkarzem Lokomotiwu, bardzo cenionym. Kolega rozmawiał z nim jeszcze długo przed wojną i usłyszał, że "Ryba" chce na stałe zamieszkać w Moskwie. Dobrze się tam czuł. Razem z żoną i dwójką dzieci żyją na wysokim poziomie. On się tam całkiem zrusyfikował. Ona robi tam za celebrytkę, na Instagramie obserwuje jej profil jakaś szalona liczba ludzi. Może szkoda jej było kariery celebrytki, którą prowadzi, bo w Polsce mogło być jej ciężko zdobyć taką popularność - zastanawia się nasz rozmówca, który uważa, że w tym związku to żona ma więcej do powiedzenia, bo Rybus ma już taki charakter, że "trzeba go prowadzić za rączkę". Wolał robić zęby niż pozować do zdjęć Jak donoszą różne plotkarskie portale, związek Rybusa i Lany Baimatowej rozwijał się bardzo szybko. Para poznała się niedługo po przyjściu lewego obrońcy reprezentacji do Lokomotiwu. Dziewczyna pracowała w restauracji w hotelu, w którym zamieszkał. W marcu 2018 r. wzięli huczny ślub. Mają dwóch synów: 4-latka Roberta i trzy lata młodszego Adriana. O życiu prywatnym Rybusa w Moskwie niewiele wiadomo. Nie chciał się tam spotykać z polskimi dziennikarzami. Jednemu z fotoreporterów odmówił wcześniej umówionej sesji, bo... "robił sobie zęby". Kiedy zaś niespełna rok temu Sebastian Szymański odwiedzał swoich dawnych kolegów z Legii w hotelu przed wrześniowym meczem ze Spartakiem, Rybus zniknął, choć był wstępnie umówiony na wywiad. Wyłączył jednak telefon i nie było z nim kontaktu. Takie zachowanie było zaskoczeniem, bo warszawscy dziennikarze lubili go i cenili, a było za co, bo ze swojej kariery "wycisnął" naprawdę dużo. Z reprezentacją Polski był na trzech wielkich imprezach - Euro 2012 i 2020 oraz Mundialu 2018. Byłby jeszcze na Euro 2016, ale tuż przed startem turnieju doznał kontuzji. We Francji nie miał w nikim wsparcia Tę nieobecność "osłodził" mu nieco kontrakt z Olympique Lyon. We Francji piłkarz sobie jednak nie poradził i po jednym sezonie tam spędzonym wrócił do Rosji. Jak uważają znajomi Rybusa po prostu nie poradził sobie z organizacją życia we Francji, gdzie był sam i nie miał w nikim wsparcia. W Lokomotiwie zdobył mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Rosji. Grał w Lidze Mistrzów i miał stałe miejsce w reprezentacji. Niestety, wszystko wskazuje na to, że "Honorowy Obywatel Łowicza" z 2018 r. swoje występy w biało-czerwonych barwach zakończy na 66 meczach i dwóch golach.