Dariusz Wołowski, Interia: Sobotni mecz z San Marino to okazja do pożegnania Łukasza Fabiańskiego. Był jakiś moment z jego kariery, który szczególnie utkwił panu w pamięci? - Kiedy myślę "Fabiański" czuję ten głęboki spokój jaki miałem zawsze, gdy stawał między słupki reprezentacyjnej bramki. Przez lata, dzięki Łukaszowi, nie musieliśmy się martwić kontuzjami, lub kryzysami formy Wojtka Szczęsnego. Do bramki wchodził ten drugi, tak samo dobry. Tak było na Euro 2016. Poznałem Łukasza wiele lat temu, jeszcze w szkółce Szamotułach, gdzie trenował u Andrzeja Dawidziuka. Grałem wtedy w Feyenoordzie, podrzucałem im DVD, bo szkoła prowadzona była według holenderskich wzorów. Z czego zapamiętam Łukasza? Może z tego, że nie mogę wyszukać w pamięci ani jednego kiksu, które przytrafiają się wszystkim bramkarzom. Wszystkim, tylko nie jemu. Jaki był ten młodziutki Fabiański z Szamotuł? - Bardzo mało się zmienił od tego czasu. Jego siłą od początku był spokój. I wyjątkowe umiejętności. To był i jest facet z klasą. Mieliśmy nawet wspólny problem, bo tak mnie jak i jemu trenerzy zarzucali brak agresji wobec obrońców. Uważali, że za mało opieprzamy kolegów z defensywy. Ich zdaniem charyzma bramkarza miała być zbudowana na tym, że zawodnicy z pola się go boją. Ja uważam, że gdyby Fabiański wdawał się w awantury z obrońcami, straciłby ten niewiarygodny spokój, którym emanował na zespół. "Siła spokoju" to znak firmowy Łukasza. Potem spotkaliście się już w reprezentacji Polski. - Jako rezerwowy Liverpoolu jeździłem na wszystkie mecze kadry, nawet wtedy, gdy grała składem ligowym. Chciałem pokazać trenerom, że jestem gotowy. Wtedy trenowałem ze Szczęsnym i Fabiańskim. Obaj mieli wielki talent, ale wydawało mi się, że technicznie lepszy jest Łukasz. Łukasz Fabiański w cieniu Wojciecha Szczęsnego? Za to Szczęsny jest bardziej wyrazisty. Może to sprawiało, że Fabiański był zwykle w jego cieniu? - Być może. Z pewnością Łukasz może mieć niedosyt, bo trafił na Wojtka i tak w Arsenalu, jak w reprezentacji często tę rywalizację przegrywał. Ale taka jest dola bramkarza. Albo jesteś numerem 1, albo cię nie ma. W kadrze zawsze była duża konkurencja o pozycję między słupkami. Jarek Bako rywalizował z Józefem Wandzikiem, Maciej Szczęsny z Andrzejem Woźniakiem, ja z Adamem Matyskiem, a potem Arturem Borucem. Gracza z pola można ustawić na innej pozycji, bramkarza da się przesunąć tylko na ławkę. Mam wrażenie, że ostatnio Fabiański ma wyższe notowania u kibiców reprezentacji niż Szczęsny. - To w jakimś stopniu naturalne. Kibice biorą stronę tego, który wydaje im się pokrzywdzony. Łukasz odchodzi z kadry. Kibice już za nim tęskną. On sam jest pewnie zawiedziony tym, że Paulo Sousa tak zdecydowanie postawił na Wojtka. Szczęsny grał na Euro 2020, gdzie drużyna zawiodła. Porażka poszła także na jego konto. Tak jak gol w meczu z Anglią, choć uważam, że go nie zawalił. Wojtkowi nigdy jednak nie brakowało charakteru. Potrafił radzić sobie z presją bycia na świeczniku. Jako bramkarz Arsenalu, a potem Juventusu - w wielkich klubach każdy błąd faceta z numerem 1 wywołuje burzę. Jest prześwietlany w każdym meczu, nie może się schować, przejść niezauważany. Doceniamy Łukasza, doceńmy też Wojtka, bo to bramkarz światowej klasy. Czy rywalizacja Szczęsnego z Fabiańskim w reprezentacji Polski nie powinna trwać nadal? - Powinna. Wojtek jest chimeryczny. Łukasz był mocną alternatywą. Moim zdaniem Sousa i jego sztab za szybko się zgodzili, za łatwo zaakceptowali decyzję Fabiańskiego. Selekcjoner powinien mu wytłumaczyć, że jest drużynie potrzebny, nawet jako numer 2 czyni ją silniejszą. To jest słabe, że nikt z PZPN nie zaprotestował. Fabiański powinien zostać chociaż do mundialu w Katarze. Dziś Szczęsny jest bezdyskusyjnym numerem 1 bez alternatywy, choć Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski to świetni bramkarze. Minie jednak sporo czasu zanim zaczną realnie zagrażać pozycji Wojtka. Rachunek jest prosty: mieliśmy dwóch bramkarz światowej klasy, zostajemy z jednym. To jak mamy być zadowoleni? Mówi pan o niedosycie Fabiańskiego, a przecież został jednym z najlepszych bramkarzy w Premier League, chociaż nie przebił się w Arsenalu. - Ciekawe, że ani grzeczny Fabiański, ani charyzmatyczny Szczęsny nie utrzymali się na The Emirates. Widać można iść do celu różnymi drogami. Zesłany z Arsenalu Wojtek odbudował się w Serie A i dziś gra w lepszym klubie. Łukasz w West Ham United też patrzy z góry na podupadłych "Kanonierów". Los bywa przewrotny. Kluczem do sukcesu jest praca, cierpliwość i charakter. Wojtek i Łukasz go mają. Szczęsny zatęskni w kadrze za rywalizacją z Fabiańskim, czy wreszcie będzie miał spokój? - Nie o spokój Szczęsnego nam chodzi, ale o dobro drużyny. Myślę, że wieloletnia rywalizacja sprawiała, że Wojtek i Łukasz stawali się lepsi. Jeden nakręcał drugiego. Byli świadomi, że konkurent jest mocny. A każdy dobry piłkarz czyni zespół silniejszym. Fabiański i Szczęsny się różnią, są jak ogień i woda. W kadrze należeli zawsze do różnych frakcji, ale jeśli nawet nie teraz, to kiedyś sobie uświadomią jak dużo zyskali jeden dzięki drugiemu. Fabiański opuści kadrę z poczuciem pokrzywdzenia, czy satysfakcji z tych 57 występów w barwach narodowych? - Pewnie miał mieszane uczucia, gdy podejmował decyzję o rezygnacji. 36-lat to jak na bramkarza nie jest wiek podeszły. Z drugiej strony mecze w Premier League przeplatane wyjazdami na kadrę to nieustanny młyn. Może Łukasz chce od niego odpocząć, a może zdał sobie sprawę, że już do końca będzie latał setki kilometrów po to tylko, by siadać na ławkę? Nie było na co czekać. Wojtek jest przecież pięć lat młodszy. Rozmawiał Dariusz Wołowski Kiedy mecz Polska - San Marino? Zobacz gdzie transmisja Spotkanie eliminacji MŚ Polska - San Marino zostanie rozegrane w sobotę 9 września o godz. 20:45, na stadionie PGE Narodowym w Warszawie. Transmisja w Polsat Sport Premium 1, na Polsat Go Box i w TVP 1. Wyniki, tabelę i terminarz polskiej grupy znajdziesz tutaj! ZOBACZ TEŻ: Podcięte skrzydła reprezentacji PolskiCo za nonsens żegnać FabiańskiegoRobert Lewandowski o pożegnaniu Fabiańskiego, Bayernie i swojej grze z San Marino