Johan Hentze napisał: "Założę się, że 90 procent ludzi na całym świecie, którzy słyszeli cokolwiek o Wyspach Owczych, wie o nas dzięki piłce nożnej, ponieważ Wyspy Owcze biorą udział w międzynarodowych rozgrywkach. Piłkarze Wysp Owczych są najlepszymi i najskuteczniejszymi ambasadorami naszego narodu. Jednocześnie nasza drużyna piłkarska jest ważnym elementem wzmacniającym naszą tożsamość i naszą dumę narodową". To stwierdzenie dość dobrze pokazuje, dlaczego akurat Farerzy mogli liczyć na to, że stworzą uznawaną reprezentację i mimo braku niepodległości, będą mogli grać w rozgrywkach międzynarodowych, co czynią od 1990 roku i swego pamiętnego, pierwszego meczu o punkty z Austrią. Wygrali go wtedy we wrześniu 1990 roku sensacyjnie 1:0 i w jednej chwili świat dowiedział się, co to są Wyspy Owcze. Dość powiedzieć, że ich bramkarz Kaj Leo Johannesen został premierem wysp. Koniec przygody małego kraju w Lidze Mistrzów. Niewiele brakowało Do tej pory nieduży archipelag gościł w serwisach światowych za sprawą głównie Grindadrap, czyli masowych rzezi grindwali u brzegów wysp, do których dochodzi wbrew protestom opinii światowej. Masakra waleni odbiera Farerom sympatię na świecie, a występy piłkarzy - jej dodają. Wyspy Owcze zostały przyjęte do FIFA dopiero w 1988 roku i wtedy rozegrały swój pierwszy mecz z Islandią, przegrany zaledwie 0:1. Dołączyły do światowej społeczności piłkarskiej, chociaż dotąd grywały jedynie w nieoficjalnych turniejach takich jak Island Games czy Greenland Cup - turniejach pod auspicjami FIFA. Pod koniec lat siedemdziesiątych Farerzy zaczęli wydeptywać ścieżkę do członkostwa w FIFA, powołując się na casus Wielkiej Brytanii. To casus kluczowy w wypadku takich reprezentacji bez niepodległości, bowiem Wielka Brytania od zarania dziejów europejskiego futbolu nie ma stałej reprezentacji (zdarza się, że ją montuje np. na potrzeby igrzysk olimpijskich), a swoje zwyczajowe drużyny wystawiają Anglia, Szkocja, Walia i Irlandia Północna. Na ten precedens powoływały się Wyspy Owcze. No tak, ale takich wysp jak one jest wiele, chociażby Wyspy Alandzkie, Szetlandy, Orkady, są także narody bez reprezentacji jak Baskowie. Właśnie Kraj Basków obserwuje od lat postępy Wysp Owczych, świadomy tego, że on sam nie ma większych szans na swój zespół grający o punkty w oficjalnych eliminacjach i turniejach. Tajemnicza flaga przed każdym meczem. O co z nią chodzi? Powodem są przepisy. Należy pamiętać, że zgodnie ze statutem FIFA (artykuł 11) Wyspy Owcze niepodległe nie są, ale mają zgodę Danii, do której należą. Dania utrzymała odległy od siebie archipelag podczas wojen napoleońskich, gdy utraciła kontrolę nad Norwegią. Warto pamiętać, że Duńczycy byli sojusznikiem Napoleona. Po jego klęsce Norwegia próbowała uzyskać niezależność, ale na kolejne 90 lat trafiła jednak pod kontrolę szwedzką. Dania zachowała Wyspy Owcze i Grenlandię, ale już wtedy, w XIX wieku przyznała im autonomię. To był jedyny sposób, by tę kontrolę utrzymać. A ponieważ Wyspy Owcze są strategicznie położone przy wyjściu na Atlantyk, w czasie II wojny światowej opanowali je Brytyjczycy (Dania była pod niemiecką okupacją). To jeszcze powiększyło powojenną autonomię wysp, które mają swój parlament zwany Løgting, mają swego premiera i radę ministrów, swoją flagę, a język farerski jest urzędowym obok duńskiego. Dania zachowała władzę sądownicza i politykę zagraniczną. To był punkt wyjścia dla piłkarzy Wysp Owczych. Gdy bowiem rozpoczęli starania o członkostwo w FIFA, Dania nie sprzeciwiła się tak, jak Hiszpania stanowczo sprzeciwia się podobnym zakusom ze strony Kraju Basków. Własna drużyna piłkarska nie jest dla Danii żadnym zagrożeniem, gdyż farerska autonomia i tak jest już bardzo duża. Dania nie widzi powodu, by ograniczać budowanie farerskiej tożsamości, bo tej nie zagraża to ani jej, ani naruszalności jej terytorium. Odległe wyspy mogą działać i doszły chociażby do dzisiejszego meczu z Polską. Pozostaje pytanie, dlaczego tylko one? Dlaczego swych reprezentacji nie mają inni, chociażby Grenlandia. To duńskie terytorium także ma podobne zakusy, a przecież istnieje grenlandzka reprezentacja w piłce ręcznej. W tym rzecz. Grenlandia to największa wyspa świata i ma nawet swoją federację piłkarską oraz zespół, który w debiucie w 1980 roku został rozbity przez Wyspy Owcze aż 0:6. Na obszarze siedmiokrotnie większym od Polski mieszka jednak tyle samo ludzi, co na Wyspach Owczych, z czego niewielu uprawia piłkę nożną. Potencjał jest słaby, nie taki jak na Wyspach Owczych, które są fenomenem. Tutaj piłkę nożną uprawia 4-5 tysięcy osób, czyli 10 procent mieszkańców! To tak, jakby w Polsce grało w nią niemal 4 miliony osób. Tymczasem my mamy zarejestrowane 434 tys. piłkarzy, czyli nie 10, ale zaledwie jeden procent społeczeństwa.