Jeszcze nie tak dawno Patryk Dziczek zmagał się z ogromnymi problemami. Gdy był zawodnikiem Salernitany, stracił przytomność podczas jednego z treningów. Po jakimś czasie sytuacja stała się jeszcze poważniejsza - zawodnik zasłabł podczas spotkania i zadławił się własnym językiem. Gdyby nie błyskawiczna reakcja kolegi z drużyny, mogłoby dojść do tragedii. W czwartek pomocnik Piasta Gliwice zadebiutował w reprezentacji Polski w starciu z Wyspami Owczymi. Polska wygrała 2-0. - Moja droga do tego by się tu znaleźć była kręta, spowodowana problemami zdrowotnymi. Dzisiaj jestem najbardziej szczęśliwym człowiekiem na świecie. Gdyby powiedzieć mi miesiąc temu, że zagram dla reprezentacji, to sam bym w to nie wierzył - mówił po meczu Dziczek. Zieliński zapytany, czy brakowało Lewandowskiego. Jednoznaczna odpowiedź Patryk Dziczek opowiedział o problemach zdrowotnych Pomocnik polskiej kadry wrócił myślami do swoich trudnych przeżyć. - To był ciężki okres. Przez pierwsze pół roku nie mogłem nic robić. Mogłem co najwyżej wyjść na spacer. Można powiedzieć, że prowadziłem życie emeryta - mówił po meczu. - Później zacząłem indywidualne treningi. Przez rok czasu pracowałem z trenerem Michałem Puchałą w Pszczynie i przygotowałem się do tego powrotu. Cały czas wierzyłem, że uda mi się wrócić do gry w piłkę. I udało się, więc ta wiara wyszła mi na dobre - dodał Dziczek. - Wiadomo, że żona i rodzina miały ze mną ciężkie momenty, bo człowiek chodził zdenerwowany, sfrustrowany, kiedy nastąpi powrót. Bo wszystkie badania były już pozytywne, ale brakowało zgody do gry - opowiadał. W meczu z Wyspami Owczymi Dziczek zagrał od pierwszej minuty. W środku pomocy grał u boku Bartosza Slisza. - Wczoraj po treningu dostałem informację od trenera, że wyjdę w pierwszym składzie - ujawnił. Debiut w kadrze to nie jedyne pozytywne wydarzenie z życia Dziczka. Niedawno na świat przyszła jego córeczka. - Jest córeczka na świecie, więc myślę, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Rośnie, jest zdrowa. A druga rzecz, że dzisiaj jestem w tym miejscu gdzie jestem, po moich problemach ze zdrowiem - zakończył. Z Thorshavn Wojciech Górski, Interia