Jak na mecz towarzyski i panujący upał, biało-czerwoni zaprezentowali niezłą grę. Gdyby wykorzystali rzut karny i którąś z okazji, jakich nie brakowało zwłaszcza w końcówce, mogli wygrać. Jedno jest pewne: takie rozstrzygnięcie za tydzień, wzięlibyśmy w ciemno. Gdy Niemcy żegnali się z kibicami przed Euro, na 65-tysięcznej Veltins Arenie w Gelsenkirechen nie można było wcisnąć szpilki. Na Stadionie Śląskim, gdzie po raz ostani przed mistrzostwami Europy można było obejrzeć Orłów Leo, wolnych było kilka tysięcy miejsc. Nie wiadomo co odstraszyło ludzi - upał, czy wysokie ceny biletów (nawet 120 zł). Naszą reprezentację na spotkanie z Danią wyprowadziło 11. dzieci z porażeniem mózgowym. To milusińscy, którym pomaga współpracująca z Leo Beenhakkerem holenderską fundacja WandaFonds. Najciekawszą kwestią w naszym składzie była obsada prawego skrzydła. Jakub Błaszczykowski po kontuzji kolana musi skoncentrować się na treningach. Leo uznał, że lepiej Kubę zastąpi Tomasz Zahorski, niż Wojciech Łobodziński, który jest daleki od optymalnej dyspozycji. W obronie nie było niespodzianek - za narzekającego na ból mięśnia Michała Żewłakowa do składu wskoczył Mariusz Jop. Duńczycy zaczęli lepiej. Już w 3. min młody lewoskrzydłowy z duńskiej ligi (Esbjerg fB) minął Marcina Wasilewskiego i tylko dzięki udanemu wślizgowi Jacka Bąka nie wyszedł nam na Artura Boruca. W 11. min Wawrzyniak strzelał z 15 m z dosyć ostrego kąta, więc Thomas Sorensen łatwo zapał piłkę. W 13. min Vingaard znowu uciekł po zejściu do środka, w ostatniej chwili zablokował go Wasilewski. Dziesięć minut później natarli nasi. Po przerzucie ze środka pola Mariusza Lewandowskiego na lewej popędził Ebi Smolarek. Dograł w pole karne, a tam z pierwszej piłki uderzał Tomasz Zahorski. Zabrakło metra. Za moment Leo Beenhakker wezwał do siebie Jacka Krzynówka. Jemu, a także Mariuszowi Lewandowskiemu - zataczając prawicą duże koło - pokazywał, jak rozgrywać piłkę i poruszać się na boisku. W efekcie tych roszad "Krzynek" zastąpił Ebiego na lewej flance. Smolarek poszedł do ataku. Nie minęło jeszcze pół godziny gry, gdy na moment stadion zamilkł. Była to reakcja na gola Duńczyków, którego strzelił Vingaard. Akcję zaczął zejściem do środka prawoskrzydłowy Dennis Rommedahl, który rzucił prostopadłe podanie do Nicklasa Bendtnera. Ni to podanie, ni to strzał napastnika Arsenalu - pozornie łatwe do obrony - Boruc przepuścił między nogami, a do tego obrońcy nie nadążyli za Vingaardem, który dobił do pustej bramki. Straty mogliśmy odrobić już w 35. min, gdy Ebi wypracował rzut karny. Sfaulował go Kroldrup. "Jedenastkę" wykonywał Maciej Żurawski i wyszło mu kiepsko - lekki strzał w środek bramki obronił Thomas Sorensen. "Żuraw" zmienił styl wykonywania karnych. Kilka lat temu wybierał najczęściej prawy róg i silnie w jego kierunku uderzał. Najczęściej piłkę trafiała w boczną siatkę, więc bramkarz nie miał szans. Teraz Maciek wykombinował, że biegnąc do piłki na moment przystanie, by bramkarz położył się w któryś róg. Sorensen położył się, ale nasz kapitan posłał piłkę w jego kierunku. Wyrównanie padło po akcji trzech muszkieterów: "Żuraw" zszedł na lewo, podał na 15. metr do Smolarka, który zatrzymał piłkę podeszwą i oddał do rozpędzonego Jacka Krzynówka. "Gladiator" z kadry Leo podciągnął parę metrów i nietypowo jak na siebie, bo z prawej strony wypalił nie do obrony. Gdy większość zespołu radowała się z gola przy sektorze kibiców, Tomasz Zahorski podszedł i poklepał Macieja Żurawskiego. I dobrze, na Euro potrzebujemy silnego psychicznie, a nie podłamanego niepowodzeniem przy karnym kapitana. Przez błąd Wawrzyniaka nasza radość z wyrównania mogła się szybko skończyć. Na szczęście Boruc wygrał pojedynek z Rommedalem. W 67. min dukrotnie było gorąco pod naszą bramką i za każdym razem Boruc czarował wysoką formą. Najpierw wyjściem za pole karne i wybiciem główką zapobiegł temu, by Duńczyk znalazł się w stuprocentowej sytuacji. Za moment Jacek Bąk miast wybijać źle przyjął piłkę, przez co z bliska strzelał Bendtner i Boruc znowu nas obronił. Biało-czerwoni z Rogerem w roli głównej atakowali, lecz rzadko dochodzili do pozycji strzeleckiej. Dopiero Wojciech Łobodziński w 75. min zza pola karnego zatrudnił Sorensena (ten sparował strzał na róg). Sześć minut później po rajdzie Rogera uderzał Łukasz Garguła, lecz niezbyt dokładnie podaną piłkę trafił nieczysto. W 87. min za linią boczną pola karnego Roger uporał się z dwójką Duńczyków i ci go dopiero zatrzymali faulem. Spolonizowany Brazylijczyk był o wiele bardziej ruchliwy, niż w pierwszej połowie Maciej Żurawski. W samej końcówce jeszcze kilkakrotnie było gorąco pod bramką Sorensena, ale nie udało się zdobyć drugiego gola. Michał Białoński, Chorzów Polska - Dania 1:1 (1:1) Bramki: 0:1 Vingaard (27. dobitka po Bendtnerze) 1:1 Krzynówek (42. z podania Smolarka) (początek, godz. 16) Polska: Boruc - Wasilewski, Jop, Bąk, Wawrzyniak (46. Golański) - Zahorski (46. Łobodziński), Dudka, Lewandowski, Smolarek (77. Saganowski) - Krzynówek (77. Garguła) - Żurawski (46. Roger). Dania: T. Sorensen - Jacobsen, Christensen, Krildrup, Jorgensen (46. Rasmussen) - Rommedahl, Retov (63. Kristensen), Poulsen (77. Augustinussen), Nordstrand, Vingaard (67. Kvist) - Bendtner (89. D. Sorensen). Sędziował Philippe Kalt z Francji. Żółta kartka: Poulsen. Widzów: 36 tys.