Nie jest tajemnicą, że Cezarego Kuleszę do postawienia na Czesława Michniewicza przekonała jego wcześniejsza przygoda w młodzieżówce. Bo choć w zeszłym roku został mistrzem Polski z Legią Warszawa, to wynikami z kolejnego sezonu raczej nie aspirował do miana selekcjonera. W młodzieżówce Michniewicz pokazał jednak, że gdy ma czas przygotować się do meczu, potrafi w niezwykły sposób rozpracować swojego rywala. W ten sposób już raz awansował na duży turniej, wygrywając barażowy dwumecz. Wówczas grająca pod jego wodzą młodzieżówka była skazywana na pożarcie w boju z Portugalią, mającą w składzie m.in. Joao Felixa. Mimo porażki w pierwszym spotkaniu 0-1, "Biało-Czerwoni" w rewanżu wygrali 3-1 i pojechali na Euro U-21 w 2019 roku. Tam Polacy sprawiali kolejne niespodzianki. Najpierw pokonując Belgię (3-2), a następnie Włochów (1-0). Drużyna Michniewicza była o krok od awansu do półfinału - na starcie z Hiszpanią zabrakło już jednak sił. Mimo tego zespół obecnego selekcjonera i tak spisał się znacznie powyżej oczekiwań. - Na zgrupowaniu przed mistrzostwami o reprezentacji Włoch zaznaczyliśmy tylko, że będziemy grać z nimi w drugim meczu. Nie chciałem, żeby zawodnicy koncentrowali się na tym i myśleli o Włochach przed meczem z Belgią. Rozmawialiśmy więc tylko o Belgach. Dopiero dzień po meczu z Belgią zacząłem im dokładnie pokazywać, co robią Włosi - jak i dlaczego. Ale już wcześniej każdy zawodnik dostał na iPadzie wszystkie zagrania Włochów, Hiszpanów i Belgów z wcześniejszych meczów. Każdy mógł podglądać zawodników ze swoich pozycji itd. Dlatego, gdy mówiłem im o Chiesie, to każdy wiedział, że jest to napastnik, a nie środkowy obrońca (śmiech) - mówił w obszernej rozmowie z Interią trener Czesław Michniewicz. Polska - Szwecja. Egzamin jakości Michniewicza. Zdany celująco Teraz Michniewicz otrzymał podobne zadanie, tyle, że o znacznie większym ciężarze gatunkowym. Mecze pierwszej reprezentacji to temat w Polsce urastający do rangi najważniejszych z wydarzeń. Spotkania te potrafią z piłkarzy i trenerów uczynić bohaterów, ale potrafią też zepchnąć ich na samo dno. Selekcjoner zaczął od przygotowań pod mecz z Rosją - zbierając informację wszystkimi możliwymi metodami. Konsultował się nawet z Katarzyną Lewandowską, pasjonatką, od lat śledzącą i relacjonującą wydarzenia ze świata rosyjskiej piłki na Twitterze. Gdy jednak mecz został odwołany, pełną parą ruszyły przygotowania pod Czechy lub Szwecję. - Wiem o nich absolutnie wszystko. Wiem, kto przebiera psa w koszulkę reprezentacji. Czyja mama grała w piłkę ręczną, a czyj tata w piłkę nożną. Wiem, kto się na kogo obraził, gdy nie został piłkarzem roku w Szwecji. Ale nie chcę tymi informacjami zasypywać piłkarzy. One są dla mnie - ujawniał przed meczem ze Szwedami Michniewicz. I - jak udowodnił - nie było w tym cienia przesady. Michniewicz kolejny raz zastosował zasłonę dymną, do końca przekonując, że prawdopodobnie postawi na wariant z trzema środkowymi obrońcami. Tak graliśmy w sparingu ze Szkocją, tak między wierszami sugerował na konferencjach prasowych. Choć, co zrozumiałe, unikał jednoznacznej deklaracji. Rozpracował i przechytrzył Szwedów. Nawet Kulusevski grał dla niego Ostatecznie zdecydował się na grę z czwórką z tyłu, Krystianem Bielikiem w roli cofniętego rozgrywającego, mogącego wejść także między linię obrońców, a przed nim dwóch typowych środkowych pomocników - Jacka Góralskiego i Jakuba Modera. W obliczu braku jakościowych skrzydłowych postawił na dwóch zawodników "podwieszonych" pod Roberta Lewandowskiego - technicznych Sebastiana Szymańskiego i Piotra Zielińskiego. I wszystkie te ruchy okazały się strzałami w dziesiątkę. Tak jak ustawienie na lewej obronie Bartosza Bereszyńskiego. - Pasował nam Kulusevski grający na skrzydle, na odwróconej pozycji. Schodząc do środka, do lewej nogi zawsze mieliśmy przewagę - cieszył się po meczu selekcjoner. Prawonożnemu Bereszyńskiemu próby zejścia do środka Kulusevskiego były jak najbardziej na rękę. Wystawiając oceny piłkarzom, pokusiliśmy się także o notę dla selekcjonera Michniewicza. I w skali szkolnej przyznaliśmy mu "szóstkę". "Mistrz pojedynczych meczów! Na to właśnie liczył Cezary Kulesza zatrudniając Michniewicza na stanowisku selekcjonera. Przechytrzył Szwedów zasłoną dymną, wybrał optymalne ustawienie i personalia. Awansował na mundial!" - pisaliśmy. Z Chorzowa Wojciech Górski