Michał Białoński, Interia: Na wyniki losowania do Euro 2024 nie narzekają ani w Polsce, ani zapewne w Czechach. Nasze reprezentacje są zdecydowanymi faworytami do wywalczenia awansu na turniej finałowy. Verner Lička, prezydent Związku Trenerów Piłki Nożnej w Czechach: Oczywiście, grupa wydaje się być łatwa, ale jedynym czynnikiem negatywnym jest niedocenienie zespołów z koszyków trzeciego, czwartego i piątego. Poza tym, stuprocentowa zgoda: grupa wygląda na wyjątkowo przyjemną. Nasze reprezentacje uniknęły z drugiego koszyka Anglii i Francji. Teoretycznie Polska i Czechy są stuprocentowymi faworytami i muszą na sto procent awansować na mistrzostwa Europy. Boniek komentuje losowanie Polaków! "Nie będzie żadnego wytłumaczenia" My byliśmy losowani z pierwszego koszyka, Czesi - z drugiego. Wasz selekcjoner Jaroslav Šilhavý był zadowolony z faktu trafienia na Polskę. Przypomniał, że w listopadzie 2018 r. pokonał nas w Gdańsku 1-0, wierzy, że i tym razem poradzi sobie z "Biało-Czerwonymi". Patrząc na historię rywalizacji obu reprezentacji, to Czesi są faworytami walki o pierwsze miejsce w grupie. Jak dotąd wygraliście z nami aż 14-krotnie, przy ośmiu porażkach. Pokonaliście nas nawet podczas Euro 2012, we Wrocławiu. - Widzę tu dwa aspekty naszej rywalizacji. Polska jest w trakcie przebudowy. Musi się powoli przyzwyczajać do życia bez fantastycznego pokolenia: Lewandowski, Glik, Piszczek, Błaszczykowski. Oni powoli przechodzą do historii. Verner Lička: Reprezentacja Czech w fazie lekkiego załamania A ten drugi aspekt? - Natomiast dużym plusem dla Polski jest awans na MŚ w Katarze, gdzie wasi piłkarze zyskają kolejne doświadczenia z rywalizacji z tymi najlepszymi na świecie. Trener Michniewicz postara się ograć na tak dużym turnieju zawodników, którzy nie poznali jeszcze gry na tak dużej imprezie. Ten awans Polski na MŚ jest sporym atutem nad Czechami. My jesteśmy w trakcie lekkiego załamania. Przeżywamy okres, w którym musimy sobie radzić bez wielu kontuzjowanych zawodników. Mieliśmy za cel awans na MŚ, ale nie udało się pokonać w barażu Szwecji. Drugą negatywną sprawą jest spadek z Dywizji A Ligi Narodów, a poprzez grę w niej, rywalizację z zespołami pokroju Hiszpanii, Portugalii i Szwajcarii, jakie mieliśmy ostatnio, piłkarze i trener uczą się. Jeszcze przed losowaniem eliminacji Euro 2024 zakontraktowaliśmy sparing z Wyspami Owczymi, nie wiedząc, że będziemy z nimi rywalizować w grupie. Zmierzymy się w listopadzie w Ołomuńcu. Ale czy to Polska czy Czechy są faworytami do wygrania grupy? To zależeć będzie od dyspozycji, w jakiej znajdą się obydwa zespoły w momencie eliminacji. Natomiast to Polska i Czechy są pod presją. Ciężko im będzie wytłumaczyć kibicom i dziennikarzom ewentualne niepowodzenia z Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi. Czyli mentalnie to niewygodna pozycja dla obu naszych ekip? - Czesi nie czują się dobrze w roli faworytów. Czeski piłkarz lubi robić niespodzianki, zaskakiwać teoretycznie silniejszego rywala. Zobaczymy, jak to będzie. Trener Jaroslav Šilhavý jest chyba w lepszej sytuacji, bo przebudowę zespołu ma za sobą. Jedyne stare wygi, które przekroczyły "30" to bramkarz Tomasz Vaclik, stoper Ondrej Kudela i napastnik Stanislav Tecl. Na pozostałych piłkarzach można się opierać jeszcze przez kilka lat. Na dodatek przy Kudeli ogrywał 21-letniego Davida Zimę z Torino. - Ma pan rację. W Czechach popularny jest żart, że przebudowa naszej kadry trwa już 12 lat i pożądanego efektu nadal nie ma (śmiech). Natomiast faktycznie, selekcjoner Jaroslav Šilhavý wprowadził nową falę na czele z Patrikiem Schickiem, Michalem Sadilkiem, Vaclavem Černým i Zimą. Oni dają nadzieję, ale reprezentacja nie jest jeszcze poukładana tak, jak wszyscy by tego chcieli. Faktycznie, od listopada 2019 r. opuścił aż 22 mecze na 35, jakie Czechy rozegrały w tym okresie. Nie przeszkodziło mu to jednak w wyrzuceniu za burtę Holandii podczas ubiegłorocznych ME. Natomiast waszej federacji można pozazdrościć cierpliwości. Mówi pan, że w Czechach panuje spory zawód, bo nie awansowaliśmy na MŚ, a później spadliście z Dywizji A Ligi Narodów. Trener Šilhavý pracuje już jednak od czterech lat i włos mu z głowy nie spada. U nas w tym czasie zwolniony został Jerzy Brzęczek, później zrejterował Paulo Sousa, a losy Czesława Michniewicza zależą od tego, czy wyjdzie z grupy na MŚ. - Ma pan rację, że w Czechach szacunek i cierpliwość dla trenerów są większe, ale pracuję w związku, więc wiem, ile pracy nas to kosztuje. Po meczu z Holandią na Euro 2020 spodziewaliśmy się, że awansujemy do półfinału, ale Dania nas pokonała 2-1. Minął kolejny rok i w narodzie panuje duże niezadowolenie po występach kadry. Skończyć eliminacje do MŚ na trzecim miejscu, aż za Walią to rzecz ciężka do zrozumienia dla kibiców. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości gra naszej reprezentacji, a przede wszystkim wyniki przez nią osiągane, dostarczą naszym fanom więcej powodów do zadowolenia. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia