Reprezentacja Polski ma za sobą trudny piątkowy wieczór w Pradze. Przegrała 1:3 z Czechami w Pradze. Po 130 sekundach spotkania miała już dwie bramki straty. Podopieczni Fernando Santosa w debiucie portugalskiego szkoleniowca nie byli w stanie podnieść się mentalnie. W 64. minucie zostali dobici przez Jana Kuchtę. Stać ich było jedynie na gola honorowego Damiana Szymańskiego pod koniec meczu. Dariusz Szpakowski w rozmowie ze Sport.pl przyznał, że był zszokowany obrazem gry na Fortuna Arenie. - Jak piłkę komentuję od 50 lat, to tak fatalnego początku polskiej reprezentacji nie pamiętam. Trudno to było nawet w najczarniejszych snach wymyślić. Mecz do zapomnienia, ale trudno będzie zapomnieć, bo wrażenie po tym spotkaniu w Pradze jest fatalne. Ten mecz jak szybko się zaczął, tak szybko się dla nas skończył - powiedział. Dariusz Szpakowski po Czechy - Polska: "Co nam z przeprosin?" Legendarny komentator Telewizji Polskiej stwierdził, że chyba tylko Real Madryt byłby w stanie podnieść się po tak szybkich dwóch ciosach. "Królewscy" zademonstrowali tę umiejętność po raz kolejny w lutym na Anfield przeciwko Liverpoolowi, wygrywając ostatecznie tamten mecz 5:2. Jest także zdania, że wystarczy już w kadrze narodowej przeprosin. - Lewandowski przepraszał przed meczem za premie, Bednarek przepraszał po meczu za grę. Co nam jednak z tego? Nasi zawodnicy sami nie byli w stanie wytłumaczyć tak słabego wejścia w mecz. Jakie oni mieli w Pradze nastawienie, co się działo w ich głowach? - zapytał. 71-latek uważa, że w defensywie widać było nieobecność Kamila Glika. - Brakowało człowieka, który krzyknie, szybko wszystkich ustawi, który ma serce do gry. Jeśli czasem narzekamy na graczy starszych, ganimy Krychowiaka, to jednak widać, ile na boisku znaczy doświadczenie. Po tym 0:2 nie było widać w naszych piłkarzach determinacji, zaangażowania, złości. To mnie najbardziej zadziwiło. Oni strzelili dwa gole w dwie minuty, my pierwszy celny strzał oddaliśmy w 20 minucie, to o czym my rozmawiamy? Miała być zmiana, miał być nowy styl, miało być ofensywnie, a wyszło katastrofalnie - zakończył.