Andrzej Klemba, Interia: W ubiegłym roku reprezentacja Czech wygrała tylko dwa z dziewięciu spotkań, nie awansowała na mundial, a do tego spadła z dywizji A Ligi Narodów. Marek Hanousek: - Teraz jest już spokojnie. To już się wydarzyło i jest za nami. Przed kadrą nowy początek, bo rozpoczynają się eliminacje i wydaje się, że po losowaniu jest spory optymizm. Nie było nacisków, by zwolnić trenera Jaroslava Silhavy’ego? - Był moment, że po tym, jak nie awansowaliśmy na mundial, spadło wiele krytyki i były pytania co dalej z trenerem. Wcześniej jednak osiągnęliśmy dobry wynik na Euro [ćwierćfinał - przyp. red.] i uznano, że należy dać mu szansę, by nadal pracował. Poza tym powszechna opinia jest taka, że Silhavy wykonuje dobrą robotę. A po porażce u siebie 0-4 z Portugalią prowadzoną przez Fernando Santosa nie chciano go pożegnać? - Wydaje mi się, że ten mecz nie miał już tak dużego znaczenia. Krytyka była wielka, ale to tak naprawę był jedno tak złe spotkanie. Nawet w barażach ze Szwecją przegraliśmy dopiero w dogrywce. Rzeczywiście teraz trener Silhavy będzie miał doskonałą okazję do rewanżu na Santosie. Większe szanse jest to zrobić przeciwko prowadzonej przez niego Polsce, niż przeciwko Portugalii. Kto będzie dla was strzelał gole, skoro najlepszy napastnik Patrick Schick jest kontuzjowany? Trener Silhavy podkreślał, że w poprzednim sezonie był najlepszym strzelcem Bundesligi obok Roberta Lewandowskiego i Erlinga Haalanda. - To w tej chwili najlepszy czeski zawodnik. Będzie go brakowało. Poprzedni sezon miał bardzo udany. W tym miał spore problemy zdrowotne z pachwinami i musiał przejść zimą zabieg. Nie zdążył wrócić do zdrowia. Z drugiej strony zwykle siłą naszej reprezentacji był zespół. Teraz chyba 14 powołanych zawodników jest z czeskiej ligi. Głównie ze Sparty i Slavii Praga. To może być nasz atut, bo zawodnicy dobrze się znają. To różni czeską kadrę od polskiej. W waszej reprezentacji większość zawodników jest z zagranicznych klubów, a tylko kilku z ekstraklasy. W czeskiej przeważają piłkarze z naszej ligi. Hanousek: Siłą reprezentacji Czech jest drużyna Kiedyś w reprezentacji Czech było sporo graczy z zagranicznych ligi i to z silnych klubów. Teraz wasza kadra jest słabsza? - To już od dłuższego czasu tak jest. Polska ma zdecydowanie więcej zawodników w mocnych zagranicznych klubach. Prawda jest taka, że naszym atutem jest drużyna. Nie ma w niej zbyt wielu indywidualności, zwłaszcza pod nieobecność Patrika Schicka. Nie mam w kadrze czeskiego Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego. Stadion Slavii ma być pełny. Mecz z Polską napędził kibiców? - W klubie pytano się mnie o bilety i okazało się, że już nie ma. Dłuższy czas nie było meczu reprezentacji w Czechach. Zdarzały się też spotkania, w których trybuny nie były pełne. Mecz z Polską napędza kibiców. To też początek eliminacji i nowe nadzieje. Trener Silhavy nie wyobraża sobie braku awansu na Euro 2024. - Faworytami są Polska i Czechy, ale nie możemy zapomnieć o Albanii. Nie widzimy jednak innej możliwości jak awans na mistrzostwa Europy. W meczu z Czechami Santos zadebiutuje w roli selekcjonera reprezentacji Polski. To dla was dobrze? - Trudno przygotować zespół w cztery dni, zwłaszcza przed debiutem. Dla Santosa będzie sporo więc sporo niewiadomych. To pewnie na korzyść reprezentacji Czech. Czy poza Schickiem kogoś jeszcze brakuje w reprezentacji, a może są jakieś zaskoczenia? - Kontuzję leczył Vladimir Coufal, ale dostał powołanie i jest szansa, by zagrał przeciwko Polsce. Dla mnie zaskoczeniem jest powołanie Mateja Juraska, bo to nie jest podstawowy zawodnik Slavii. Większość jednak ma dość stabilną pozycję w swoich zespołach. Trudno mi powiedzieć kto będzie bronił, ale raczej Tomas Vaclik. Ciekawym zawodnikiem jest Antonin Barak z Fiorentiny. To ofensywny zawodnik, który potrafi grać niekonwencjonalnie. W ataku ostatnio graliśmy dwoma napastnikami i myślę, że trener może postawić na Adama Hlożka i Jana Kuchty. Serce pewnie mówi, że wygrają Czesi? - Dla tabeli lepiej jeden mecz wygrać i jeden przegrać niż dwa zremisować. Niby jesteśmy faworytem, ale to będzie mecz na styku i różnie może się skończyć. Rozmawiał Andrzej Klemba