Mistrzostwa Europy w 2012 roku miały być wielkim świętem dla wszystkich polskich kibiców. Zaczęło się od wielkiego "sukcesu" na płaszczyźnie, na której zazwyczaj idzie nam bardzo dobrze, czyli w losowaniu grup. Polacy trafili na Greków, Rosjan i Czechów i "na papierze" byli zdecydowanym faworytem do wyjście - szczególnie jako gospodarze. Turniejowa rzeczywistość okazała się jednak dla nas brutalna. Po remisach z Grecją i Rosją nadszedł czas na decydujące spotkanie z Czechami. W tamtym meczu jedynego gola zdobył Petr Jiracek, a asystował mu legendarny Milan Baros. Ostatecznie dla podopiecznych Franciszka Smudy turniej skończył się wielkim blamażem - odpadnięcia z tamtej grupy nie można nazwać inaczej nawet mimo o wiele słabszej kadry niż ta, jaką cieszyliśmy się we Francji cztery lata później. Polska zajęła ostatnie miejsce w umiarkowanie łatwej grupie na turnieju, na którym była gospodarzem. Czytaj również: Koźmiński ogłosił start w wyborach na prezesa PZPN! "Kadra się rozsypuje" Polska w nowej odsłonie przystępuje do rewanżu z Czechami Od tamtego pamiętnego dnia Polacy mierzyli się z Czechami dwa razy. Raz wygraliśmy my, innym razem nasi południowi sąsiedzi, jednak były to jedynie mecze towarzyskie, w których "Biało-Czerwoni" byli gospodarzami. W piątek 24 marca po raz pierwszy zagramy z reprezentacją Czech o stawkę, jaką będą trzy punkty w eliminacjach do Euro 2024. Wśród powołanych do reprezentacji Polski przez Fernando Santosa znalazł się tylko jeden piłkarz, który grał w tamtym meczu prawie 11 lat temu - jest to oczywiście Robert Lewandowski. Wojciech Szczęsny również brał udział w tym turnieju, ale w pierwszym meczu z Grecją ówczesny golkiper Arsenalu obejrzał czerwoną kartkę i do końca mistrzostw między słupkami stał Przemysław Tytoń. Teraz reprezentacja Polski jest już zupełnie innym zespołem. Z innymi strukturami, trenerem i inną jakością zawodników. Dziś Robert Lewandowski, Piotr Zieliński i Wojciech Szczęsny potrafią grać na poziomie klasy światowej - na Euro 2012 nie mogliśmy powiedzieć w ten sposób o żadnym z naszych reprezentantów. Okoliczności do wzięcia rewanżu są sprzyjające, jednak nawet zwycięstwo nie da się w pełni zagoić tej okropnej bliźnie, jaka pozostała po kompromitacji na mistrzostwach Europy. Skala wydarzenia jest również zupełnie inna. Można jednak powiedzieć, że mecz w jakimś sensie będzie miał charakter symboliczny i sentymentalny - przynajmniej dla części kibiców, którzy 16 czerwca 2012 roku cierpieli po porażce z Czechami.