Kamil Kania, Interia: W niedzielę mecz reprezentacji Polski z Czarnogórą. Najważniejszy czy będą jeszcze istotniejsze? - Nie, absolutnie nie najistotniejszy. To mecz, w którym możemy wiele zyskać, ale nic nie stracimy. To jest bardzo trudny teren, nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jakiekolwiek punkty przywieziemy z Podgoricy, to będzie na plus. Nie ma co gdybać, ale ja wierzę, że co najmniej punkt z Czarnogóry przywieziemy. Pana zespół w eliminacjach MŚ 2002 również grał na trudnym terenie. To nie była Podgorica, ale równie gorący Erewań. Nie brakowało prowokacji, kibice rywali też nie należeli do najprzyjemniejszych. Jak pan wspomina tamten mecz? - Bardzo źle. Uczulaliśmy zawodników przed meczem, żeby nie dali się sprowokować, ale bardzo trudno nie dać się wyprowadzić z równowagi w chwili, kiedy przy każdym przyjęciu piłki zawodnik jest ostro kopany. W końcu nerwy puszczają. Sędzia z Belgii też nie panował nad tym, co się działo na boisku i doszło do tego, że wiele sytuacji trzeba było rozstrzygać na pięści. Niestety, na takim terenie trzeba być przygotowanym na to, że tak może się zdarzyć. Miejmy nadzieję, że w niedzielę arbiter będzie sobie radził lepiej. Co poradziłby pan drużynie Adama Nawałki przed meczem w Czarnogórze? - Zachować spokój, cierpliwość i nie dać się sprowokować. Oczywiście, Czarnogórcy też muszą uważać, bo mają pokaźną kartotekę w strukturach UEFA i muszą zadbać o poprawę wizerunku, więc może się okazać, iż nic złego się nie wydarzy. Robert Lewandowski pokazał w meczu z Rumunią, kiedy petarda wybuchła tuż obok niego, jak nie dać się sprowokować w trudnym momencie. Nie przestraszył się, pokazał charakter kapitana. Tak muszą reagować nasi zawodnicy, jeśli dojdzie do podobnej sytuacji. Grzegorz Krychowiak praktycznie nie gra w PSG. Epizodycznie pojawia się na boisku, ale wiadomo, jak ważnym elementem był dla zespołu na Euro 2016. Powinien otrzymać szansę w niedzielnym spotkaniu? - A dlaczego nie? U mnie w reprezentacji także występowali piłkarze, którzy nie grali w klubach. Dawali z siebie tyle, ile mogli. Czasem 60, czasem 70 minut. Myślę, że Krychowiak również wytrzyma. Fizycznie jest dobrze przygotowany, piłkarsko może mieć pewne braki, ale to zawodnik, który ma stałe miejsce w "11" reprezentacji i wyjdzie w podstawowym składzie. O defensywnym pomocniku jest ostatnio wyjątkowo głośno. Miał otrzymać oficjalne pismo z klubu, które zabrania mu wypowiadania się na tematy dotyczące PSG. - Jego sytuacja nie jest łatwa. Co chwilę dzieją się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca w przypadku takiego zawodnika. Krychowiak to nie byle kto, zdobył już pewną pozycję na świecie w piłce klubowej i reprezentacyjnej. Jego słowa odbijają się szerokim echem, dlatego trzeba uważać, na to co się mówi. Moim zdaniem, szczególnie po dwumeczu z Barceloną, nie tylko Grzegorz mógł dostać taki zakaz. Arkadiusz Milik wrócił do gry po kontuzji, ale od pierwszych minut zagrał w Napoli zaledwie w jednym meczu. Powinien wystąpić u boku Lewandowskiego, a może wolałby pan zobaczyć Łukasza Teodorczyka? W grę wchodzi również wariant 4-5-1 z osamotnionym Lewandowskim z przodu. - Graliśmy już z Lewandowski i z Piotrem Zieliński za jego plecami. Myślę, że to dobry wariant na mecz wyjazdowy. Z Zielińskim ten środek pola będzie jeszcze skuteczniejszy. To będzie pierwszy mecz tych eliminacji, w którym zabraknie Artura Boruca. Wiadomo, że nie na boisku, ale bardziej w szatni. Odejście takiej postaci będzie miało znaczenie czy nie? - Nie, to nie ma znaczenia. Zawodnicy z pełną powagą przyjmą to, że Artur zakończył karierę reprezentacyjną, ale życie toczy się dalej. Na pewno trzeba mu podziękować w sposób godny, zorganizować mecz pożegnalny i uszanować jego decyzję. Rozmawiał: Kamil Kania Sprawdź sytuację w "polskiej" grupie eliminacji MŚ!