Sebastian Staszewski, Interia: - Reprezentacja Polski pokonała Szwecję 2-0 i zagra na mistrzostwach świata! Co poczuł pan po ostatnim gwizdku sędziego Daniele Orsato? Ulgę? Radość? Cezary Kulesza: - Jaką ulgę? Radość czuję! Gardło mam zdarte, ledwo mówię. Jestem w piłce od kilkudziesięciu lat, ale takiego meczu chyba jeszcze nie przeżyłem. Wspaniałą robotę zrobili piłkarze i selekcjoner Czesław Michniewicz, niesamowicie dopingowali nasi kibice. Nie wiem co musiałoby się stać, żeby ten mecz był jeszcze lepszy. Może gdyby padła trzecia bramka, która kilkukrotnie była bardzo blisko, ale dwie to też piękny wynik... Zwycięstwo ze Szwecją obroniło pana wybór Michniewicza na selekcjonera. Bo nie ma co kryć, ta decyzja budziła sporo obaw. - Ale ja wiedziałem co potrafi trener Michniewicz. Mówiono, że za długo wybierałem selekcjonera, a ja powtarzałem, także panu, że nie wybierałem na wyścigi. Musiałem się zastanowić, przeanalizować wszystko dokładnie. I doszedłem do wniosku, że Michniewicz będzie wiedział jak awansować na mundial. I miałem rację, bo rozegrał tę partię w sposób znakomity. To jego zasługa i zasługa naszych wspaniałych piłkarzy. CZYTAJ TAKŻE: To może być losowanie mundialu, jakiego Polska jeszcze nie miała Kogo chciałby pan wyróżnić? Bramki zdobyli Robert Lewandowski i Piotr Zieliński. - Jako prezesowi nie wypada mi chwalić jednego czy drugiego zawodnika, ale nie da się ukryć, że kilkukrotnie uratował nas Wojciech Szczęsny. Bardzo dobrze zagrał Matty Cash, wielką pracę wykonał "Lewy". Natomiast na mistrzostwa awansowała cała drużyna. Myślę, że w Chorzowie pokazaliśmy, że ją mamy. Kiedy Grzesiek Krychowiak zmienił Jacka Góralskiego, to od razu dał impuls. To pokazuje, że każdy jest w tym zespole ważny. Szwedzi czymś pana zaskoczyli? - Zagrali bardzo twardo, byli zdeterminowani. Przecież też chcieli jechać na mundial. Mieli momenty, kiedy prowadzili grę, atakowali naszą bramkę, ale wytrzymaliśmy ich napór. Drużyny Michniewicza znane są z dobrej gry defensywnej i jak widać zabieg, aby zagrać czterema obrońcami okazał się strzałem w dziesiątkę. Trener miał rację. Bo chociaż Szwedzi swoje okazje mieli, to nie zdobyli żadnej bramki. Pierwsza połowa była dla Szwedów, druga - dla nas. - Od początku wiedzieliśmy, że to będzie mecz walki. Zwycięstwo trzeba było wyszarpać. I tak Michniewicz ustawił drużynę, aby biła się ze Szwedami o ten awans. Jednego w tym meczu na pewno nam nie zabrakło: zaangażowania. To będzie długa noc w Chorzowie? - To jest noc w trakcie której musimy cieszyć się z tego, że polski futbol idzie do przodu. Bo Polska powinna grać na wielkich turniejach. I chciałbym podziękować wszystkim - trenerowi, piłkarzom i kibicom - za to, że to się udało. W Chorzowie historia pisana była wielokrotnie, odbywały się tu wielkie mecze reprezentacji. A my dziś zapisaliśmy kolejną piękną kartę. To nasze wspólne zwycięstwo. Jako prezes chcę powiedzieć: dziękuję! W Chorzowie rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia