Marek Koźmiński, który stanął w szranki z Kuleszą, ma lepszą prezencję i kontakty w europejskiej piłce, zna języki. Jest lepszym oratorem. Mówiąc z głowy, a nie z kartki potrafił przez pół godziny wywodzić swoje racje. Cezary Kulesza jako nowy lider polskiej piłki tego musi się jeszcze nauczyć, ale już udowodnił, że potrafi sobie zjednywać środowisko. Pokazał coś jeszcze ważniejszego - gospodarność i zaradność. W skromnych warunkach, za niewielkie pieniądze zbudował klub, który w ostatnich siedmiu latach trzykrotnie wskoczył na podium PKO BP Ekstraklasy, zostawiając w pobitym polu znacznie bogatsze i większe marki od Jagiellonii. Kulesza lubi działać po ciuchu, bez rozgłosu. Pamiętam, jak podczas Euro 2016 spotkałem go pod hotelem reprezentacji Polski w La Baule. "Czarek, wypowiesz się na temat występu naszej kadry?" - zagaiłem. "Dzięki, ja nie potrzebuję rozgłosu. Tam są mądrzejsi, niech się oni wypowiadają" - odparł. Pogodzi baronów z Ekstraklasą Do objęcia fotela po prezesie Bońku przygotowywał się od dawna. Wiceprezes PZPN, rada nadzorcza Ekstraklasy SA - piastując te funkcję, potrafił łączyć ogień i wodę, bo przecież krajowej federacji nie zawsze było po drodze ze spółką zarządzającą elitarnymi rozgrywkami w Polsce. Dogadywał się z baronami, zwłaszcza ze śląskim - Henrykiem Kulą, a także z klubami Ekstraklasy. Z jego zdaniem liczyła się Ekstraklasa SA. Potrafił nawiązać nić porozumienia z właścicielem największego polskiego klubu - Legii Dariuszem Mioduskim, choć z pozoru wydają się być ludźmi ulepionymi z innej gliny. To dowodzi, że był królem nie tylko disco polo, ale dobrze radził sobie także na innych płaszczyznach. Sukces wyborczy ze sporą przewagą nad Koźmińskim (92-23) daje Kuleszy mocny mandat do rządzenia i wprowadzania zmian. Piastowanie funkcji wiceprezesa PZPN w ekipie Bońka pozwoliło mu się przyjrzeć temu, jak działa federacja. Kulesza poszedł va banque, ogłaszając konieczność zreformowania szkolenia. Ma to zrobić przy pomocy fachowców. Nowy prezes ma za sobą spotkania z Kubą Błaszczykowskim, któremu proponował funkcję wiceprezesa do spraw szkoleniowych. Do roli dyrektora sportowego związku przemierzani byli Jerzy Dudek, bądź Tomasz Wałdoch. Te nazwiska dają nadzieję. Piotr Szefer wychodzi z cienia Razem z Kuleszą na szerokie wody wypływa człowiek, którego znam z dobrej strony od kilku lat - Piotr Szefer. Zaledwie 31-letni menedżer z podkrakowskich Mogilan, z jakże bogatym doświadczeniem. W roli wiceprezesa próbował otworzyć okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza w Małopolskim Związku Piłki Nożnej, ale Ryszard Niemiec zabił je zardzewiałymi gwoździami. Szefer nie dał za wygraną. Wyszedł drzwiami, chciał wrócić oknem razem z Łukaszem Sosinem, który kandydował do roli nowego szefa MZPN, ale i to się nie udało, przy czym wybory w Krakowie nieprzypadkowo były porównywany do białoruskich standardów. Szefer był nieformalnym szefem sztabu wyborczego Kuleszy. Należy się spodziewać, że w nowym rozdaniu będzie pełnił równie ważną rolę jak Janusz Basałaj w ekipie Bońka. Przeciętnemu kibicowi wszechstronny Piotr jest znany ze spikerowania meczów reprezentacji na Stadionie Narodowym, z której to roli wywiązywał się znakomicie. Kulesza powinien powiedzieć "sprawdzam" także wojewódzkim związkom. Za kadencji Zbigniewa Bońka dostały ponad 90 milionów zł na rozwój piłki i żaden z nich nie ujawnił, w jaki sposób je zagospodarował . Państwo w państwie. Ogólnie układ, w którym to prezes federacji całkowicie jest zależny od baronów z województw, którzy mają przewagę na sali wyborczej, a sam nie ma na nich żadnego formalnego wpływu, nie jest zdrowy i na dłuższą metę szkodzi naszej piłce. W tak dużym kraju jak Polska trudno o koordynację dużej, wymagającej konsekwencji przez długie lata akcji, jaką jest systemowe szkolenie bez jednego mocnego ośrodka decyzyjnego. Ważnym zadaniem prezesa Kuleszy będzie zorganizowanie bazy treningowo-noclegowej dla wszystkich reprezentacji Polski, zarówno tych męskich, jak i kobiecych. Francuzi od 1988 r. mają swój ośrodek, wraz z akademią trenerów w Clairefontaine, Włosi szczycą się Coverciano, które było ich domem na drodze po wygranie Euro 2020. Niemcy już w przyszłym roku otworzą nową siedzibę swej piłki we Frankfurcie nad Menem, który jest najlepiej skomunikowanym miastem. Będą stacjonować w nim wszystkie reprezentacje męskie i kobiece od U-15 wzwyż. Koszt budowy to 150 milionów euro. Nasze reprezentacje plątają się od hotelu do hotelu podczas zgrupowań. Na ogół współdzielą je z pozostałymi gośćmi, co nie daje im takiego komfortu, jaki zapewnia ośrodek przeznaczony wyłącznie dla piłkarek i piłkarzy, reprezentujących barwy narodowe. Zbigniew Boniek planował wykupienie bazy treningowej Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski i tam stworzenie ośrodka, ale nie zdążył zrealizować tej inwestycji. Cezary Kulesza będzie miał wystarczająco dużo czasu na stworzenie domu polskiej piłki w tym, czy innym miejscu. Michał Białoński, Interia