To prawda, że nasz rywal był wymęczony po zremisowanym pierwszym meczu Ligi Narodów z Włochami, wystąpił w rezerwowym składzie (gwiazdy z Edinem Dzeko na czele weszły dopiero w końcówce). To prawda, że Bośnia jest dziesięć razy mniej liczebnym krajem niż Polska a jej reprezentacja w rankingu FIFA klasyfikowana jest dwadzieścia pozycji niżej niż my. To prawda, że ich pierwszą jedenastkę stanowili gracze z klubów serbskich, węgierskich czy przeciętnych tureckich, a naszą z mocniejszych lig, czyli włoskiej, angielskiej czy rosyjskiej. Zwycięstwo w meczu o punkty na stadionie rywala jest jednak zwycięstwem. Ma swoją wartość i jednak wskazuje, że możemy w miarę przyzwoicie grać w piłkę, oddając czternaście strzałów na bramkę, mając przewagę w każdym innym elemencie. Daleko było w tym meczu od zachwytu, wielu wybrańców Brzęczka znowu zawiodło (przede wszystkim Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak i Arakadiusz Milik), ale wreszcie dobrze funkcjonowały skrzydła, bardzo dużo wiatru robili Kamil Jóźwiak i Kamil Grosicki. Więcej niż przyzwoicie wypadł Jacek Góralski. Owszem, wygraliśmy dość szczęśliwie, gospodarze mieli trzy bardzo dobre sytuacje, aby wyrównać w końcówce. Nie potrafiliśmy regulować tempa gry, zbyt wiele fauli popełnialiśmy w środku pola, próbując przechwytywać piłkę. Na pewno nie da się zapomnieć o blamażu w Amsterdamie, ale jednak ogląd tej drużyny nieco się zmienia na korzyść. Wreszcie też realnie ocenił swoich zawodników sam selekcjoner. Jerzy Brzęczek w rozmowie z Marcinem Feddkiem nawet skrytykował ich, zwrócił uwagę na to co było złe. Przypomniał o tym, że rywal był bardzo zmęczony starciem z Włochami. W przeciwieństwie do pomeczowej wypowiedzi w Amsterdamie, gdzie wprowadził wszystkich w konsternację, odczucia przeciętnego kibica były zbieżne z tymi selekcjonera. Czyli tu też poprawa. - Potrafimy grać lepiej, spotkaliśmy się dopiero pierwszy raz po bardzo długim czasie. Forma będzie w następnych miesiącach - obiecał najlepszy na boisku (gol i asysta) Grosicki. Trzymamy go za słowo. Cezary Kowalski