Przypomnijmy, że do zatrzymania Jakuba Tabisza przez Centralne Biuro Antykorupcyjne doszło w poniedziałek 21 listopada. Dwa dni później postawiono mu zarzuty dotyczące działania na szkodę PZPN. Uszczerbek na związkowym majątku wynieść miał ponad milion złotych. Ten sam los co Tabisza spotkał także jego małżonkę, byłego sekretarza generalnego PZPN Macieja Sawickiego oraz szefową spółki Osttair. Zdaniem Bońka, te działania miały związek z wyborami w Polskim Związku Piłki Nożnej. CBA w PZPN. "Poszło polecenie" "Maciejowi należy się order za pracę w PZPN. Był znakomitym sekretarzem generalnym. Sprawa o której mowa dotyczy umowy z Ustronianką. PZPN zarobił na niej 15 mln złotych, a zapłacenie 7-procentowej prowizji nie jest żadnym grzechem. Tym bardziej, że jakby Jakub Tabisz tego klienta nie przyprowadził, to by go nie było. Pamiętajmy, że mówimy o 2014 roku, gdy wychodziliśmy z gruzów. Objąłem władzę rok wcześniej i PZPN to było gruzowisko... Zgodziliśmy się, dogadaliśmy się i Kuba ostatecznie dostał siedem procent za pośrednictwo. Dla mnie to rzecz normalna, a już na pewno nie jest to problem CBA czy prokuratury" - mówił w rozmowie z TVP Sport Boniek. Jego zdaniem, wszystko odbyło się w sposób normalny i w sposób zgodny z procedurami. Mimo to sprawa odbiła się głośnym echem w całym środowisku i wstrząsnęła całym PZPN. "Zibi" uważa, że to wszystko miało podłoże polityczne. "To jest sprawa mocno dęta. Żeby prokuratura lub CBA wzięły się za jakąś sprawę musi być poszkodowany, donos. A w tym wypadku tego nie było. PZPN jest firmą prawa prywatnego, a nadrzędnym organem nie jest ani prokuratura ani CBA, tylko Najwyższa Izba Kontroli. Kuba Tabisz w zarządzie PZPN zawsze zasiadał jako przedstawiciel klubów, a ja o jego kompetencjach czy zachowaniu nie mogę powiedzieć nic złego" - stwierdził Boniek.