Choć na mundialu w Katarze, reprezentacja Polski wyszła z grupy i odpadła dopiero w 1/8 finału, po porażce 1-3 z wicemistrzem świata Francją, to Czesław Michniewicz nie utrzymał się na stanowisku. Wydaje się, że o przyszłości szkoleniowca zdecydowała tzw. afera premiowa, choć PZPN oficjalnie poinformował, że ważny był "długofalowy pomysł na dalsze funkcjonowanie reprezentacji i kierunek jej rozwoju". O takiej decyzji, Michniewicz dowiedział się bezpośrednio od prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Cezarego Kuleszy. Panowie spotkali się 22 grudnia, w siedzibie federacji. Tak zachował się Michniewicz, po ostatniej rozmowie z Kuleszą Były szef departamentu komunikacji i mediów w PZPN, Janusz Basałaj, w programie "Pogadajmy o piłkce", zdradził, jak Michniewicz zachowywał się po usłyszeniu tej decyzji. Przyznał, że selekcjoner był zaskoczony i do siedziby związku jechał z optymistycznym nastawieniem, licząc na przedłużenie kontraktu. - Czesław Michniewicz był tak zaskoczony, że kiedy dowiedział się od Cezarego Kuleszy, że już go nie ma, natychmiast poszedł do windy i zjechał na dół - powiedział Basałaj. - Nie mówię, że się nie pożegnał, bo na to ma jeszcze czas, ale tak nie reaguje człowiek, który dostał między oczy. Wydaje mi się, że jechał przekonany o tym, że będzie to rozmowa wychowawcza, ale kontrakt zostanie przedłużony - dodał. Formalnie Michniewicz jeszcze pełni funkcję selekcjonera. Jego umowa obowiązuje do 31 grudnia 2022 roku.