- Sytuacja z Sousą się trochę pogmatwała, bo Cezary Kulesza dostał Portugalczyka w spadku po Zbigniewie Bońku. "Trenejro z Portugalejro" nie jest człowiekiem obecnego prezesa, ale podoba mi się, że Kulesza respektuje umowy. Przecież po klapie w mistrzostwach Europy, czyli ostatnim miejscu w grupie, mógłby Sousę odesłać do domu i zdrowy na umyśle człowiek przyznałby, że miał ku temu powody. Sam remis z Hiszpanią był słabą tarczą do obrony. Okazaliśmy się najgorszym zespołem w swojej czwórce - uważa Kałużny.W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były reprezentant Polski mówi, że sytuacja z Portugalczykiem jest jasna. Jeśli uda mu się awansować na mistrzostwa do Kataru, jego kontrakt z automatu zostanie przedłużony. Jeśli nie, powinniśmy się z nim rozstać. Zdaniem Kałużnego selekcjonerom reprezentacji Polski należy wymagać awansu na największe imprezy.Co więcej, tylko solidny występ na mistrzostwach Europy czy świata powinien skutkować tym, że dany selekcjoner pracuje dalej. Przypomina kres pracy z kadrą Adama Nawałki i Jerzego Engela, którzy przecież znakomicie poradzili sobie w eliminacjach, ale już w docelowej imprezie nie sprostali oczekiwaniom i po prostu rozstali się z reprezentacją.KK